Sądy dawniej Sąd nad świnia. O średniowiecznych procesach zwierząt

Sąd nad świnia. O średniowiecznych procesach zwierząt

17 marca 2022 Wielki Cenzor 0 morderstwo

Człowiek średniowiecza widział w królestwie zwierząt odbicie porządku świata ludzi, a to oznaczało, że zwierzęta stawały przed sądem, musiały wysłuchać oskarżenia, miały obrońców z urzędu i bywały w majestacie prawa skazywane na śmierć. Chociaż nie zawsze.

Czy zwierzętom można wytaczać proces?

W Lozannie do sądu wezwano gąsienice, ponieważ zjadły rośliny w ogrodzie. Nie pojawiły się, a więc nakazano im opuścić miasto i ekskomunikowano. Księgi sądowe nie wspominają, czy gąsienice poddały się karze, czy dalej beztrosko żarły liście.

O swe życie musiały obawiać się też żuki, ślimaki i pszczoły. W Wormacji 864 roku synod kościelny pochylił się nad sprawą człowieka użądlonego przez pszczoły, który niestety zmarł. Owady zostały skazane na śmierć, aby nie wyprodukowały miodu, którego słodycz nabrała demonicznych właściwości.

 

Proces Maciory z Falaise

Najgorzej miały jednak świnie, które oskarżano w dziewięciu przypadkach na dziesięć i były to najcięższe oskarżenia, o morderstwa. W 1386 roku odbył się proces maciory z Falaise, którą oskarżono o pożarcie ręki oraz twarzy trzymiesięcznego dziecięcia. Proces trwał dziewięć dni, winę udowodniono. Świnię powieszono poprzednio włócząc ją końmi i zadając te same rany, które jakoby sprawiła dziecku. Ponadto wicehrabia Falaise kazał na miejsce kaźni spędzić wszystkie okoliczne świnie, aby przyglądały się egzekucji.
Czy tego typu procesy były częste? Tylko w Królestwie Francji od XIII do XVI wieku odnotowano ich około sześćdziesięciu. Kiedy następnym razem piesek albo kitku będą za bardzo brykać, postrasz go sądem.

Ostatnio moją uwagę przykuła informacja o starszym mężczyźnie z Osieku na Dolnym Śląsku, który został zjedzony przez własne świnie. Nie ma w tym oczywiście nic śmiesznego czy zabawnego. Warto zaznaczyć, że nie znamy przyczyny śmierci 71-latka, wiemy natomiast, że liczące dwanaście osobników stado składające się z krzyżówek węgierskich świń Mangalica z dzikimi świniami, zostanie uśpione i zutylizowane. Zapewne słusznie, natomiast w średniowieczu miałby oficjalny, świecki proces. I wcale nie jest pewne, że by został skazane…

Zwierzę nie zawsze przegrywało w sądzie

Jesienią 1457 roku wieśniacy z Savigny we francuskim regionie Burgundia-Franche-Comté byli świadkami ataku lochy i jej sześciu prosiąt na 5-letniego chłopca. Dziecko niestety zmarło, świnie złapano i oddano pod sąd, a raczej – oczekiwały na rozprawę. 

W tym czasie przesłuchiwano świadków, a także samą oskarżoną. Z oczywistych powodów potomkini Sus scrofa, czyli dzika euroazjatyckiego, nie odpowiadała wcale lub chrumkała. Ale to jej wcale nie ratowało, bo milczenie lub niezrozumiałe odpowiedzi uznawano jako przyznanie się do winy. Co ciekawe, gdy złapanie „winnego” okazywało się niemożliwe, brano innego przedstawiciela tego samego gatunku i przeprowadzano powyższą procedurę, chociaż w takim przypadku bez ryzyka najwyższego wymiaru kary.

Procesy zwierząt nie były na niby

W sprawie burgundzkich świń odbyła się prawdziwa rozprawa z sędzią, dwoma prokuratorami, ośmioma świadkami i obrońcą oskarżonych. Zeznana świadków ponad wszelką wątpliwość wykazały winę lochy, która zabiła dziecko, ale rola prosiąt była niejednoznaczna. Chociaż umazane krwią, nie były widziane jak bezpośrednio atakują chłopca. 

Ostatecznie sędzia skazał maciorę na śmierć na szubienicy przez powieszenie za tylne nogi, natomiast prosięta zostały oczyszczone z oskarżeń i zwolnione. Świnki zostały wypuszczone dlatego, że były wychowywane przez złą matkę, a więc nie były w stanie zinternalizować właściwych zasad postępowania dla prosiąt mieszkających w wioskach. Mówiąc prościej, do zwierząt przykładano ludzką miarę.

Istotne były także intencje. W sprawie z 1379 roku, również we Francji, syn hodowcy świń został zaatakowany i zabity przed dwa stada wieprzy. Sąd stwierdził, że atak zainicjowało jedno stado, a drugie przyłączyło się dopiero później. Na okrutną śmierć skazano jednak oba stada, ponieważ według świadków drugie stado wydawało pochrumkiwania aprobaty i ochoczo dołączyło do bitki z nieszczęsnymi wieśniakiem. 

Gdybyście chcieli zgłębić ten temat, zajrzyjcie do książki pt. „The Criminal Prosecution and Capital Punishment of Animals” autorstwa Edwarda Paysona, który opisuje ponad dwieście podobnych przypadków, w tym świnię straconą za kradzież opłatka komunijnego. Są też sprawy innych zwierząt: wróble ścigane za ćwierkanie w kościele czy kogut spalony na stosie za… złożenie jajka. 

Może należałoby powrócić do tych praktyk sądowniczych?


Nie pozwolisz żyć czarownicy. Doruchów

 

Podobał się artykuł? Podziel się: WhatsApp Google+ LinkedIn Pin It

Polecamy również

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − 16 =