5 lipca 2009 roku Terry Herbert, 55-letni, bezrobotny pasjonat historii i poszukiwacz skarbów, zauważył podczas swojej wędrówki z detektorem metalu zaorane pole. Była to spokojna okolica w pobliżu Hammerwich w Staffordshire w Anglii. Miejsce nie wyglądało szczególnie obiecująco, ale pole obrobione przez maszyny rolnicze jest o wiele przyjaźniejsze podczas poszukiwań, bo ziemia jest odkryta i wystarczy tylko wbić szpadel, przewrócić bryłę gleby, a następnie ją rozkruszyć, żeby odsłonić zawartość.
Wykrywacz Herberta niemal natychmiast zaczął wydawać alarmistyczne, wysokie dźwięki. Sygnały wskazywały na liczne drobiazgi z metali kolorowych, ale podobne dźwięki generują również mocno skorodowane przedmioty żelazne, których w ziemi ornej zawsze jest pod dostatkiem.
Ale tym razem było inaczej. Już z pierwszego dołka Herbert wyciągnął kawałek złota.
Po chwili detektysta miał w rękach już kilka złotych i srebrnych przedmiotów o niezwykłym kunszcie wykonania, najwyraźniej bardzo starych. Mężczyzna natychmiast zdał sobie sprawę z niezwykłej wagi znaleziska. Za zgodą właściciela terenu, Freda Johnsona, w ciągu pięciu dni kopania wyciągnął z ziemi… 3500 przedmiotów. Przez blisko tydzień Herbert i Johnson nikomu nie pisnęli ani słowa o skarbie. Wiedzieli, że gdyby wieść się rozniosła, na pole natychmiast ruszyłyby setki ludzki liczących na szybkie i łatwe wzbogacenie się.
Wszystkie znalezione przedmioty są obecnie określane jako skarb z Staffordshire Hoard. Składa się on wyłącznie z przedmiotów o proweniencji wojskowej, bez naczyń, biżuterii czy innych zbytkowych przedmiotów dnia codziennego. Masa znaleziska to ponad 5,1 kg czystego złota, 1,4 kg srebra i liczne półszlachetne granaty. Po badaniach kamieni okazało się, że mogą pochodzić z tak odległych miejsc jak Sri Lanka czy Afganistan.
Wszystkie elementy znaleziska zostały poddane drobiazgowej analizie archeologów. Wyniki badań były zaskakujące. Znakomita większość skarbu, czyli około 1500 przedmiotów, to części uzbrojenia, w tym łęki, przedmioty religijne i ozdoby broni, 84 głowice i 71 rękojeści mieczy, z których wiele wykonano z litego, najczystszego złota.
Jednym z najwspanialszych i najcenniejszych artefaktów okazał się złoty pas z łacińską inskrypcją biblijną ze Starego Testamentu. Napis z z Księgi Liczb Lb 10.35 brzmiał: „Powstań Panie, a niech będą rozproszeni nieprzyjaciele twoi, a niech uciekają, którzy cię nienawidzą, przed obliczem twojem”.
Przedmioty zostały datowane na VII-VIII wiek. Najciekawsze, że w tym czasie miejsce to było częścią anglosaskiego królestwa Mercji. Możliwe, że skarbiec został zakopany w 875 roku n.e., kiedy tereny zostały zaatakowane przez… wikingów.
Kilka miesięcy po odkryciu, w listopadzie 2009 roku, skarb został wyceniony na ponad trzy miliony funtów, a Birmingham Museum & Art Gallery rozpoczęło zbiórkę pieniędzy na jego zakup, ponieważ brytyjskie prawo, w przeciwieństwie do polskiego, przyznaje znalazcy i właścicielowi terenu własność do skarbu. W Polsce wszystko co znajduje się w ziemi i ma wartość historyczną, należy do państwa.
Brytyjczycy byli hojni, wymagana kwota została zebrana na trzy tygodnie przed upływem terminu. Herbert i Johnson podzielili się wielkim majątkiem po połowie, natomiast skarb znajduje się dziś w Muzeum Birmingham.
nice