Powszechne mniemanie jakby ciemnie wieki, były również stuleciami brudu, jest fałszywe, ale rzeczywiście dzięki aktywności Kościoła, a przede wszystkim pandemii dżumy, która zdziesiątkowała Europejczyków, w pewnym okresie sprawiła, że ludzie znacznie ograniczyli kąpiele. Ale zapach niemytego ciała nigdy nie był przebojem dla większości przedstawicieli naszej populacji, nawet jeśli niektórzy święci nie myli się całe lata i dekady, zachęcając przy tym wiernych do podobnych, oczyszczających ducha praktyk. Ze smrodem radzono sobie na wiele sposobów.
Jednym z najpopularniejszych były pomadery, zwane również jabłkami zapachowymi. Były to nieduże sferyczne pojemniczki z dziurkami, w którym można było umieścić pachnącą zawartość tłumiącą niemiłe wyziewy. Początki pomader był jedynie nazwą pachnącej kulki, dopiero później nazwa przylgnęła do owalnego pojemniczka.
Sferyczny koszyczek został z czasem zastąpiony przez małe arcydzieła sztuki jubilerskiej – siedemnastowieczne jabłka zapachowe bywały podzielone na kilka (do ośmiu) segmentów, każdy dla innej substancji. Istniały również bogato zdobione wersje do stawiania na stołach. Z oczywistych względów balsamki nie były dostępne osobom niższego stanu. Kosztowały dużo.
Gdy szlachetnie urodzony pan lub pani musiała stawić czoła żywiołowi średniowiecznych miast i ich ulic, wystarczyło wyciągnąć kulkę, zawieszoną najczęściej na łańcuszku i podetknąć balsamkę pod wrażliwy nos. Aby zrozumieć tę konieczność, wystarczy sobie wyobrazić, że mieszkańcy miast narażeni byli nie tylko na zalegające na ulicach śmieci. W otwartych rynsztokach ścieki płynęły leniwym strumieniem, a w swej treści miały odpadki, łajno wszelkich zwierząt, ludzkie odchody i resztki pozostające po uboju zwierząt, a przecież istniały jeszcze całe kwartały ulic, gdzie garbowano skóry i wytapiano metale, co dodatkowo zanieczyszczało glebę, wodę i powietrze.
Aby sprostać tak trudnym zapachowo wyzwaniom, konieczne było zastosowanie bardzo wonnych składników. Używano substancji odzwierzęcych, np. ambry, piżma; kwiatów – lawendy, róż; przypraw – goździków, gałki muszkatołowej, cynamonu, a także licznych ziół, np. majeranku. Składniki były bardzo drogie, szczególnie szafran, dlatego używano również tańszych wiór sosnowych, tataraku, ruty, ostryżu. Niekiedy składniki zapachowe mieszano z woskiem. Tym sposobem rozgrzana od ciepła ludzkiego ciała substancja zaczynała intensywniej pachnieć, ratując właściciela przed opresjami miejskich miazmatów.
Jabłka zapachowe używały obie płcie, damy dworu, rycerze i królowie. W kronice Marcina Kromera „De origine et rebus gestis Polonorum libri XXX” z 1555 roku, możemy podziwiać Zygmunta Starego z grubym łańcuchem na szyi i zawieszką, którą bez wątpienia jest bogato zdobiony, dzielony na przegrody pomader – na co wskazują nacięcia.
W XVI wieku sferyczna konstrukcja zgodna z nazwą wyewoluowała w inne warianty, na przykład gruszki, serca, tykwy, a nawet kształty okrętu, ślimaka czy… krzyża. Jabłka zapachowe przetrwały aż do XVIII stulecia. Ostatecznie wyparły je pachnidła w płynie przechowywane w niewielkich buteleczkach.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook