Zima w roku 974 była „[…] nadzwyczaj obfitym śniegiem brzemienna, pościnawszy morza wszystkie, stawy, jeziora i błota, trwała od pierwszego listopada, aż do wiosennego zrównania dnia z nocą, wywołując podziw i cudowność wielką u wszystkich, jako w owym wieku bezprzykładna”. Czy srogie lub nadzwyczaj łagodne zimy, anomalie pogodowe, to cecha wyłącznie naszych czasów? Czy w średniowieczu też narzekano na pogodę?
Powyższy cytat pochodzi z „Roczników czyli kronik słynnego Królestwa Polskiego” Jana Długosza, ale pierwsza wzmianka dotyczy 1057 roku, o którym czytamy: „Doznały w tamtym czasie kraje […] wielorakich nieszczęść, mianowicie moru i głodu; w wielu miejscach padały z gradem zmieszane kamienie ogromnej wielkości; wiele też ludzi zginęło od piorunów”. Jeszcze groźniejsze zjawiska odnotowano w 1118 roku, który charakteryzowała powódź mająca objąć „cały ówcześnie znany świat”. Długosz nie szczędził opisów tych zjawisk, w których obok występujących z koryt rzek pojawiły się również inne, złowróżbne fenomeny: „Tego także roku zdarzyło się, że całe niebo przez trzy godziny krwawą czerwieniało łuną, tak iż zdawało się, jakby ogniem i płomieniem gorzało: które to zjawisko, u wielu za cud poczytane, miało być wróżbą jakiegoś wielkiego wydarzenia. Wkrótce potem takie spadły ulewy i nawałnice, a z nich tak gwałtownie powstały wód wylewy, że niektórzy lękać się zaczęli powtórnego potopu”.
Warto nadmienić, że w tym samym czasie Bolesław III Krzywousty postawił w ogniu całe Pomorze Gdańskie, czego skutkiem było wcielenie terytoriów nad Wisłą, w tym kasztelanii nakielskiej, do ziem polskich. Bolesław musiał pokonać nie tylko bitnych Pomorzan, ale i siły natury, o czym wzmiankę znajdziemy we „Franciszkańskim roczniku krakowskim”, w którym zanotowano: „[…] mimo burz gwałtownych, które i tego lata wichrzyć poczęły”, odbyła się wyprawa księcia polskiego Bolesława na Pomorzan. Zjawiska były na tyle silne, że „[…] w wielu miejscach zrywały i wywracały domy”, jednak uparty książę parł ku Pomorzu, „[…] gdzie rozkazał zburzyć albo zniszczyć pożogą cokolwiek jeszcze ocalało, lub co było naprawione”.
Gdybyśmy spojrzeli w szerszym kontekście i przedziale czasowym, powinniśmy jeszcze rozprawić się z współczesnym mitem dotyczącym tzw. średniowiecznego optimum klimatycznego, czyli tezy jakby w późnym średniowieczu było cieplej niż w czasach obecnych, co podobno ma oznaczać, że aktualne ocieplenie nie jest wyjątkowe i dlatego musi być naturalne – a nie spowodowane przez człowieka.
Rzeczywiście klimat w okresie późnego średniowiecza był bardziej sprzyjający niż kiedykolwiek przedtem lub później. Badania prowadzone w Karkonoszach wykazały, że piętro lasu sięgało w XIV w. aż o dwieście metrów wyżej niż obecnie, w dolinach zaś rosła winorośl, morele i melony, których dziś nie da się tam hodować. Nie mamy miejsca na zgłębianie tego tematu, ale szczegółowe badania, m.in. dendrologiczne, wykazały że rzeczywiście gdzieniegdzie było tak ciepło, jak dziś, jednak w innych miejscach było zimniej niż w okresie małej epoki lodowcowej. Tymczasem obecne ocieplenie ma charakter globalny. Chyba, że w to nie wierzycie…
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook