Vasco da Gama odkrył drogę morską z Europy do Indii, a przygodowy aspekt tego osiągnięcia sprawia, że łatwo łączymy Portugalczyka z wyobrażeniem romantycznego, nieustraszonego żeglarza. Rzeczywiście był znakomitym żeglarzem i nawigatorem, ale przy tym pozostał bezwzględny i okrutny. Płynąc w zasadzie „w ciemno” niemal samym środkiem Oceanu Atlantyckiego, nie widział lądu aż przez dziewięćdziesiąt trzy dni – przeszło dwa i pół razy dłużej niż w czasie wyprawy Kolumba! To rzeczywiście wymagało wielkiej odwagi i hartu ducha. Ale da Gama nie miał nic z romantycznego podróżnika. Podczas swojej drugiej ekspedycji przejął u wybrzeży indyjskich przepływający statek arabski, zabrał ładunek, a jednostkę wraz z pasażerami spalił na morzu. Zginęli wszyscy znajdują się na pokładzie – kilkuset ludzi, w tym wiele kobiet i dzieci. Równie niecnie potraktował hinduskiego władcę Kalikatu (dzisiejsze Kozhikode w południowych Indiach), który podczas pierwszej wyprawy da Gamy przyjął go życzliwie i gościł blisko trzy miesiące. Gdy w 1502 roku spotkali się ponownie, da Gama miał już ze sobą siłę w postaci dwudziestu okrętów i jego pierwszym żądaniem było, aby hinduski władca wypędził z portu wszystkich muzułmanów. Miał to być pierwszy z ciosów dla kupców muzułmańskich, którzy do tej pory panowali na szlakach handlowych Oceanu Indyjskiego, a już wkrótce mieli zostać wyparci przez Portugalczyków. Król Kalikatu oczywiście odrzucił to absurdalne żądanie, wobec czego da Gama schwytał trzydziestu ośmiu rybaków hinduskich, zabił ich, zwłoki poćwiartował, a następnie ostrzelał port. Rozwścieczony, ale bezradny, władca uległ Portugalczykowi.
Powróćmy jeszcze na chwilę do pierwszej, historycznej wyprawy da Gamy. Portugalczycy poszukiwali drogi morskiej do Indii już od czasów księcia Henryka Żeglarza (1394-1460), jednak dopiero w 1488 roku wyprawa portugalska pod wodzą Bartolomeu Diaza dotarła do Przylądka Dobrej Nadziei, na południowym krańcu Afryki, a następnie szczęśliwie powróciła do Portugalii. Sukces ten upewnił króla Portugalii Manuela I, że długotrwałe poszukiwania drogi morskiej do Indii nie były bezowocne, a szansa na powodzenie jest bliska. W owym czasie handel morski był zdominowany przez muzułmanów, natomiast szlaki lądowe wiodące z Indii do Europy były długie, uciążliwe, niebezpieczne, a nade wszystko niosły ze sobą olbrzymie koszty wyprawy. Podróż statkiem była nieporównanie tańsza i mimo zagrożenia ze strony nieobliczalnego żywiołu, jakim jest ocean, bezpieczniejsza.
Vasco da Gama wyruszył w dziewiczy rejs do Indii 8 lipca 1497 roku. Dowodził czterema statkami i 170 ludźmi załogi. Podróżnik obrał kurs na Wyspy Zielonego Przylądka, ale później zamiast ruszyć śladem Diaza, popłynął na południe środkiem Atlantyku, by ostatecznie dotrzeć do Przylądka Dobrej Nadziei. Trasa była znacznie krótsza niż wzdłuż wybrzeża, wymagała za to odwagi i dobrego opanowania sztuki żeglarskiej. Ostatecznie wyprawa dotarła do Indii 20 maja 1498 roku. Podróż zajęła blisko dziesięć miesięcy, ale to powrót okazał się o wiele trudniejszy. Szkorbut zabrał wielu marynarzy, aż pozostało ich tak niewielu, że konieczne okazało się opuszczenie jednego z okrętów.
Do Portugalii dotarły ostatecznie tylko dwa statki. Pierwszy dopłynął do kraju 10 lipca 1499 roku, natomiast statek da Gamy dopiero dwa miesiące później. Z początkowej obsady 170 ludzi, do domu wróciło zaledwie 55 marynarzy. Była strata, którą zarówno da Gamma, jak i Manuel I, bez problemu zaakceptowali. To dzięki wytyczeniu morskiego szlaku do Indii, ubogi kraj położony na krańcu cywilizowanego świata miał wkrótce stać się jednym z najbogatszych państw w Europie.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook