Jeśli myślisz o magii, zapewne widzisz magiczne różdżki, czarodziejskie szaty, być może wspominasz Alvina Stwórcę albo Harry’ego Pottera – najbardziej aktualną ikonę pop magii. Ale w średniowieczu „magia” nie zawsze była fantastycznym popisem nadludzkich wyczynów; w rzeczywistości William z Owernii, XIII-wieczny francuski ksiądz i biskup, przyznał kiedyś, że niektóre dzieła „magii naturalnej” powinny być postrzegane jako dziedzina nauki. Niestety naukę myloną z przesądami, a te ostatnie mieszały się z wiarą.
Wiele niezwykłych uroków i wskazówek medycznych zawartych w średniowiecznych książkach brzmi jak czary Baby Jagi, bo chyba nie leczyłbyś bólu zęba wieszając sobie na szyi ząb z czaszki zmarłego chłopa? W rzeczywistości postać czarownicy jako starej wiedźmy z brodawkami na nosie pojawiła się dopiero w XV wieku, po publikacji w 1487 roku dzieła zatytułowanego Malleus Maleficarum.
„Młot na czarownice” został spisany przez dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera, którego największym grzechem było rozpowszechnienie wyimaginowanego związku między kobietami a szatańską magią. Wcześniej magia była osadzona w chrześcijańskich ramach i w naturalny sposób wpisywała się w systemy wierzeń ludzi.
Niektóre średniowieczne zaklęcia lub uroki wydają się nieszkodliwe. Potrzebujesz eliksiru miłosnego? „Weź nieco kwiecia waleriany, włóż do szklanicy piwa lub wina i daj temu samemu, do którego miłością pałasz”. Inne, takie jak zaklęcia mające na celu umożliwienie rozmowy z duchami, lub mające leczyć rzeczywiste albo pozorne zaburzenia psychiczne, nie są już tak niewinne. Stosowane metody w rzeczywistości zależały od przekonań lekarza, o czym pisze Miłosz Pawłowski w pracy pt. „Od średniowiecznej medycyny po zdrowie publiczne”. A metody bywały okrutne. Znana również współczesnym wychowankom Eskulapa trepanacja czaszki, w średnich wiekach miała na celu wyleczenie z epilepsji. Wierzono, że przez wywiercenie lub wycięcie dziury w czaszce (co odbywało się przy pełnej świadomości pacjenta) jakikolwiek zły duch lub złe powietrze wypłynie z ciała przez otwór i pozostawi nieszczęśnika w spokoju. Spokój rzeczywiście często spływał na biedaka, ale było to spokój wiecznego odpoczywania.
Jednym z objawów choroby od zawsze była gorączka, która jest również symptomem aktualnego nieszczęścia. Być może warto zatem poznać średniowieczną receptę przeciw gorączce z rękopisu odnalezionego w bibliotece Trinity College w Cambridge. Co ciekawe, rytuał magiczny został spleciony z elementami wiary chrześcijańskiej. Mówiąc inaczej, można korzystać bez obaw. Oto remedium na rozpaloną głowę:
„Weź trzy hostie i napisz na jednej Pater est Alpha (Ojciec jest pierwszy). Zrób kropkę na opłatku i pozwól choremu zjeść pierwszego dnia. Drugiego dnia napisz na kolejnym opłatku Filius est vita (Syn jest życiem) i zrób dwie kropki, a następnie daj choremu. Trzeciego dnia napisz na ostatniej hostii Spiritus Sanctus est remedium (Duch Święty jest lekarstwem), zrób trzy kropki na opłatku, a choremu podaj do zjedzenia. Nie zapomnij, aby pierwszego dnia chory odmówił Pater Noster (Ojcze nasz) po zjedzeniu hostii. Tako samo drugiego dnia dwa Pater Noster, a trzeciego dnia trzy razy Modlitwę Pańską i jeszcze Wierzę w Boga.
Hasło „Jak trwoga, to do Boga” zawsze aktualne, nieprawdaż?
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook