Nadszedł Nowy Rok. W różnych częściach świata to wyjątkowe święto celebrowane na jest na wiele sposobów, ale niewielu jest lepszych w świętowaniu końca jednego roku i początku drugiego niż Szkoci. Na czym dokładnie polega Hogmanay? I co to w ogóle jest?
Szkocja ma swój własny zestaw tradycji, jeśli chodzi o uroczystości sylwestrowe i noworoczne. Co najważniejsze, zabawa zaczyna się wcześniej i kończy później niż w pozostałych częściach Europy.
Hogmanay to szkockie słowo oznaczające ostatni dzień roku, które stało się synonimem obchodów Nowego Roku, jednak w przeciwieństwie do innych części świata uroczystości nie są ograniczone do jednej nocy. Obchody Hogmanay zazwyczaj trwają nieprzerwanie do 2 stycznia, który w Szkocji jest dniem wolnym od pracy.
Badacze języka nie mają pewności, ale jest kilka teorii. Część naukowców przychyla się do poglądu, że podobnie jak wiele innych tradycji, określenie „Hogmanay” pochodzi od wikingów, chociaż to tylko jedna z teorii.
Być może wywodzi od francuskiego słowa „doginane”, czyli „dnia gali” lub anglosaskiego „haleg monach” oznaczającego święty miesiąc. Część historyków zwraca uwagę na fakt, że w Normandii prezenty dawane w Hogmanay zwane były „hoguignetes”. Z kolei wspomniany wpływ skandynawski to słowo „hoggo-nott”, oznaczający dawniej dzień przesilenia zimowego.
Co ciekawe, Hogmanay jest uważany przez część Szkotów za większe, ważniejsze święto niż Boże Narodzenie, co jest związane z historycznymi konfliktami religijnymi o to, czy chrześcijanie powinni obchodzić dzień Bożego Narodzenia. W XVI wieku, podczas reformacji, protestanci zniechęcali do świętowania wydarzenia, które widzieli jako katolickie święto niemające uzasadnienia w Biblii. Ten rozłam jest zresztą widoczny do dziś, bo XVI wiek przyniósł faktyczną likwidację Kościoła katolickiego w Szkocji. Jego odrodzenie odrodzenia nastąpiło dopiero w XIX wieku dzięki imigrantom, m.in. z Polski.
Ze szkocką tradycją noworoczną wiąże się zwyczaj First Footing. Szkoci wierzą, że aby zapewnić szczęście dla domu, „pierwszą stopą” przekraczającą próg domostwa w nowym roku powinien być ciemnowłosy mężczyzna, który przynosi ze sobą kawałek węgla, kruchego chleba, soli, czarnej bułki i odrobinę whisky. Stąd również szkocka tradycja imprez, na których jeden z gości wychodzi tuż przed dzwonami, by móc zapukać do drzwi, gdy zaczyna się Nowy Rok.
Do dziś wielu Szkotów rozpoczyna świętowanie od dnia przesilenia zimowego (21 grudnia) i kończy zabawę dopiero 3 stycznia, niekoniecznie akcentując Wigilię i Boże Narodzenie. Oczywiście w Polsce jest inaczej, a protestantów mamy wielokrotnie mniej niż katolików, ale przyznacie, że wizja połączenia okresu świąteczno-noworocznego w nieprzerwany cykl wypoczynku i zabawy brzmi nadzwyczaj miło i zachęcająco. To może jakaś petycja do władz świeckich i kościelnych?
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook