Pamiątki z dzieciństwa mogą oznaczać wiele miłych wspomnień, które zachowaliśmy w postaci ulubionego misia czy niezastąpionego kocyka, chyba że akurat najlepiej pamiętasz szeleszczącą ceratę pod prześcieradłem. Jednak najpotężniejsze wspomnienia naszych najmłodszych lat kryją się w bajkach, które nam opowiedziano. Najważniejsze z nich ukształtowany naszą wyobraźnię i były pierwszymi lekcjami moralnymi przefiltrowanymi przez przygody zabawnych postaci i ich przypadków. Jednak gdy zbadamy pochodzenie tych bajek, wiele z nich może okazać się o wiele głębszych i ciemniejszych niż powszechnie znane wersje braci Grimm. Ostatnio opowiadałem Wam o „Śpiącej Królewnie”, dziś przyjrzymy się historii pewnej małej dziewczynki , która wybrała się z podarkami do słabującej babci…
Źródła „Czerwonego Kapturka” należy szukać na terenach Francji w X wieku, czyli mniej więcej w okresie stanowienia dynastii Kapetyngów. Swoją drogą, ród ten uznawany jest za najstarszą na świecie dynastię panującą, z której sukcesja przechodzi na męskiego potomka (po mieczu, nie po kądzieli). To mniej więcej tak, jakbyśmy mieli dziś za monarchę (choćby i tytularnego) bezpośredniego potomka Mieszka I. Ale zostawmy te niuanse genealogiczne i wróćmy do historii, którą francuscy chłopi opowiadali sobie już dziesięć wieków temu. Bajka o dziewczynce w czerwonym kapturku została po pewnym czasie przekazana Włochom, którzy byli nią oczarowani. Powstało kilka innych wersji o podobnym tytule, m.in. „La finta nonna”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Fałszywą babcię”. Była też „Historia babci” i liczne opcje ze staruszką w tle, dziewczynką, wilkiem, myśliwym, ale nie tylko. W niektórych wersjach wilka zastępuje wilkołak albo ogr, chociaż nie w stylu sympatycznego Shreka czy gumisiowych ogrów w służbie księcia Igthora, tylko człekokształtny potwór jedzący ludzinę.
Historia też dryfuje w różne zaskakujące strony i posiada wątki, o które byście ani Kapturka ani babci, ani nawet wilka, nie podejrzewali. Dziewczynka myli zębiska babci z ryżem, mięso staruszki ze stekiem a krew nieszczęsnej starowinki z winem (i ją wypija). Niektóre wersje zawierają podejrzane implikacje i obejmują scenę, w której wilk prosi Czerwonego Kapturka o rozebranie się i wrzucenie ubrań do ognia. Ale nie wszystkich na raz, tylko po kolei, argumentując, że już nie będą potrzebne. Gdy Czerwony Kapturek nie ma już kapturka ani zgoła niczego na sobie, wilk ją pożera. Koniec kropka. Bajka się kończy.
Mnie drastyczne warianty opowieści z francuskich przypowieści ludowych stawiają na odwagę dziewczynki, która zdaje sobie sprawę z podstępu wilka i wymyśla historię w stylu: „Sorry, muszę iść do toalety, nie będę sikać do łóżka!”. Wilk jest nie w ciemię bity i przywiązuje do nogi Czerwonego Kapturka sznurek, ale dziewczynka i tak ucieka. Co ciekawe, wersje opowieści przedstawiające wnuczkę jak odważną bohaterkę, która polega na swoim sprycie żeby uniknąć horroru, zostały wyparte przez warianty Perraulta i braci Grimm. Jak wiadomo, w tych bajkach pojawia się doświadczona, męska postać, która wybawia dziewczę i jej babcię z opresji.
Pamiętacie co napisałem nieco powyżej o pochodzeniu bajki z około X wieku? No to zapomnijcie o tym. Niektórzy, na przykład antropolog kultury, dr Jamie Teherani z brytyjskiego uniwersytetu państwowego w Durham, znalazł opowieści sprzed prawie 3000 lat, które uznał za wczesne wersji „Czerwonego Kapturka”. Według Teheraniego pierwsza wersja, przynajmniej w Europie, to grecka bajka z VI wieku p.n.e. przypisywana Ezopowi. Jakby tego było mało, w Chinach i na Tajwanie istnieje bardzo podobna opowieść. Tak… Nie dość że wykupili nam Volvo i produkują trzy czwarte rzeczy, które mamy w domu, ich wersja o tytule „Babcia Tygrys” ma podobny motyw, ideę i postacie, tyle że głównym antagonistą jest chiński tygrys, a nie europejski wilk. To się musi źle skończyć! A już na serio, może macie jakiś własny pomysł na finał tej bajki? Napiszcie w komentarzu. Kto wie, może będzie na tyle dobry, że za kilka wieków zastąpi dziś obowiązującą wersję?
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook