Przyzwoite „Pójdźże dziadku do obiadku”

„Pójdźże dziadku do obiadku”

22 stycznia 2020 Wielki Cenzor 0 światowy dzień snowboardu, święta, tradycje, wigilia

Dziś mamy 23 grudnia i na pewno czujecie się nieco inaczej niż w pozostałym okresie roku. To zrozumiałe, bo przecież świętujemy tego dnia Światowy Dzień Snowboardu. Nie trafiłem? Pewnie wolicie narty. Gdybyście jednak mieli na myśli święta, te białe, z wigilijnym stołem, dwunastoma potrawami, w rodzinnym gronie, to posłuchajcie jak bywało z Bożym Narodzeniem w średniowieczu.
W czasach kiedy o świętach nie informowały reklamy telewizyjne, radiowe i bilbordy, a nawet jeszcze wcześniej, przed ciemnymi wiekami, ten wyjątkowy okres nie miał stałej daty w kalendarzu. Dopiero od około IV wieku naszej ery ustalono dzień Bożego Narodzenia. Wybór był nieprzypadkowy, bo nawiązywał do tradycji obrzędów antycznych, greckich, rzymskich i słowiańskich również. W Rzymie 25 grudnia był świętem Dies natalis Solis invicti czyli Dniem Narodzin Niezwyciężonego Słońca. U prasłowian to początek nowego cyklu natury. Najważniejszym dniem nie jest jednak 25 grudnia, a Wigilia Bożego Narodzenia, czyli 24 grudnia. Vigilia to łacińskie czuwanie, warta. Tego dnia i nocy decydowało się, jak będzie wyglądał cały kolejny rok, dlatego nie należało nikomu nic pożyczać, gniewać się i kłócić. Może spróbujemy?
A średniowiecze? Niestety nasza wiedza na temat rodzimych obrzędów wigilijnych dotyczy zaledwie czterech ostatnich stuleci. Źródła średniowieczne nie mówią nic o sposobach świętowania Wigilii. Po prawdzie, to nie wiemy nawet czy siadano do wspólnej kolacji. Część mediewistów uważa, że nie. Spory i dyskusje akademików trwają, dlatego spójrzmy na nieco bliższe nam czasy.
Na pewno słyszeliście o sianku pod obrusem, ale być może nie wiecie, że na stole rozsypywano ziarna zbóż, groch, soczewicę, mak. Kładziono kilka bochnów świeżego chleba, czosnek, garnki z miodem, olejem i flaszkę wódki. Dobrze było też postawić dzieżę, maselnicę i inne symbole obfitości. Wszystkie te cuda miały zapewnić dostatek jadła i szczęście przez kolejne dwanaście miesięcy.
„Pójdźże dziadku do obiadku” to zaproszenie do stołu zmarłych, które później przerodziło się na dodatkowe, puste nakrycie. Aby domownikom żyło się dostatnio kolejny rok, nie należało również kłaść łyżki na stole do czasu skończenia wieczerzy. Trzymano ją w zębach lub zatykano za pas. Może warto przywrócić ten piękny zwyczaj? Wyobrażacie to sobie?

Podobał się artykuł? Podziel się: WhatsApp Google+ LinkedIn Pin It

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście + 14 =