Na pewno orientujecie się, że średniowieczny teologowie byli przeciwni zbytniemu folgowaniu w łożnicy. Właściwie „Józefowe małżeństwo” (rozdział małżonków) było ideałem od czasów Tomasza z Akwinu, ale być może nie wiecie do czego mogła doprowadzić spontaniczna, radosna kopulacja. Uczeń Tomasza, żyjący w XII wieku Albertus Magnus, uważał że stosunki seksualne wysuszają mózg, powodują zapadanie oczu w czaszkę i w konsekwencji depresji gałek ocznych osłabiają wzrok. Na dodatek akty seksualne miały jakoby przyspieszać łysienie. Sprawę załatwił raz na zawsze papież Innocenty XI, który w 1679 roku uznał, że kto współżyje ze swoja żoną tylko dla rozkoszy, ten popełnia grzech powszedni. No dobrze, ale skąd taka wrogość do przyjemności z seksu? Problem stanowił Adam i Ewa. Wyobrażacie sobie pierwszych rodziców jak beztrosko baraszkują nawet po tym, kiedy już wylecieli z Raju? Swoją drogą hebrajskie Gan Eden to właśnie „ogród rozkoszy”.
Sprawą zajął się święty Augustyn, a rozwinął w IX wieku Jan Szkot Eriugena. Ich zdaniem Adam płodził dzieci poruszając członkiem jak ręką lub nogą, czyli automatycznie i beznamiętnie. A potem już poleciało. Święty Bonawentura uznał nawet, że pierwsi rodzicie nie znali uścisków i pocałunków, a erekcja Adama była li tylko efektem panowania jego rozumu nad ciałem. Dlatego dziś mam trudne zdanie dla panów. Spróbujcie rozumem, rozkazem, jasną myślą, bez tych pająków pożądania w głowie, dobrze? Szczęść Boże!
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook