Pewnego razu Thor podróżował wraz z Lokim na rydwanie zaprzężonym w dwa kozły. Kiedy dzień zaczął umykać przed nocą, bogowie ujrzeli olbrzymi dom bez okien i drzwi, jedynie z wielkimi jak pół nieba wrotami. Ponieważ byli dziedzicami Asgardu, bez lęku weszli do domostwa i udali na spoczynek. Ale w środku nocy świat zaczął chwiać się w posadach. Trzęsienie ziemi rozkołysało też posępne domiszcze, w którym odpoczywali strudzeni bogowie. Thor łypnął okiem, wziął w dłoń młot Mjolnir i wyszedł na zewnątrz by zmierzyć się z nadciągającą siłą.
Ale nie ujrzał żadnego, gotującego się do walki przeciwnika, tylko wielki kształt w oddali. Gdy się lepiej przyjrzał, okazało się, że to nie łańcuch górski – jak mu się początkowo wydawało, ale śpiący olbrzym. Gigant spał smacznie, a drgania ziemi brały się z jego gardzieli, gdy chrapał. Wściekły Thor chwycił młot w obie dłonie i już miał zadać cios, który zakończy życie potwornego olbrzyma, gdy gigant nagle otworzył wielkie jak młyńskie koła oczy i spojrzał na boga piorunów. Thor stracił rezon, a nawet poczuł coś na kształt strachu. Zamiast zadać śmiertelny cios, zapytał grzecznie o imię leżącej pod Księżycem góry.
Olbrzym popatrzył na Thora i w mig pojął, że ma do czynienia z wrogiem takich jak on. Zamiast swojego prawdziwego miana, które brzmiało Utgarda-Loki i zdradzało jego pochodzenie z Jotunheim – krainy olbrzymów, przedstawił się jako Skrymir. Thor również wyjawił swe imię i pochodzenie, a wtedy Skrymir przeciągnął się, przy okazji rozganiając ramionami chmury i zapytał boga piorunów, czy nie widział gdzieś jego rękawiczki.
Thor nadal zastanawiał się nad właściwą odpowiedzią, kiedy Skrymir sięgnął poza niego i chwycił dom, w którym wciąż jeszcze odpoczywał Loki. Przebiegły bóg ognia i oszustwa zdążył wyskoczyć na zewnątrz, zanim Skrymir naciągnął domostwo na potężna dłoń. W ten sposób bogowie dowiedzieli się, że spędzili noc w rękawiczce giganta.
Skrymir zaproponował wspólną podróż, bo pospołu raźniej i weselej. Tak się też stało, a olbrzym wziął zapasy Asów, żeby mogli szybciej się przemieszczać. Ruszyli w drogę, ale gigant natychmiast wyprzedził towarzyszy. Wędrowali aż do zmroku, kiedy zmęczony Skrymir zatrzymał się pod wielkim dębem na nocny odpoczynek. Kiedy Thor i Loki wreszcie dotarli do obozowiska, olbrzym dawno już spał i nawet nie przygotował wieczerzy dla swoich przygodnych towarzyszy.
To rozsierdziło Thora, który sięgnął po worek Skrymira. Szarpał, rwał i ciągnął, ale mimo wielu prób, nie potrafił go rozsupłać. Próbowaliście kiedyś obudzić górę? Thorowi też się nie udało, więc wściekle głodny wreszcie chwycił swój młot i z potworną siłą uderzył giganta w czerep. To na chwilę przywołało Skrymira do świadomości. Zamruczał, zamlaskał i poskarżył się, że chyba liście dębu spadły mu na twarz, po czym ponownie zapadł w sen.
Ale Thor nie zamierzał mu odpuścić. Zamachnął się i uderzył młotem raz jeszcze wołając na Skrymira, aby otworzył worek. Ale olbrzym jedynie zasapał przez sen i powiedział coś o żołędziach, które spadają z drzewa.
Tego było już dla boga piorunów zbyt wiele. Zaparł się, odgiął w tył i z całą swoją boską mocą uderzył młotem w sam środek głowy Skrymira, aby pozbawić giganta życia. Olbrzym odwrócił się na bok, chrapnął i zamruczał coś o ptaszkach, których kawałki gniazda spadają mu na głowę.
I tak głodny Thor musiał czekać na posiłek aż do rana, gdy olbrzym wreszcie wybudził się ze snu rześki jak skowronek. Kiedy już wszyscy napełnili brzuchy, powędrowali dalej, do zamku króla tej krainy. Pewnie zgadujecie, kto nim był? (Jeśli nie, podpowiedź znajdziesz poniżej)
Swoją drogą, o ile Skrymir pozostał jedynie postacią z dawnych sag i podań, Thor poniekąd nadal obecny jest w życiu Skandynawów, a przynajmniej w ich języku. Od jego imienia pochodzi nazwa czwartku. W języku duńskim, norweskim i szwedzkim „dzień Thora” to „torsag”. Nasz „czwartek” ma nieco inne pochodzenie. To wyraz z grupy języków słowiańskich i odnosi się do liczby cztery.
Źródła:
https://thevikingdragon.com/blogs/news/thor-and-utgarda-loki
http://www.hurstwic.org/history/articles/mythology/myths/text/thor_utgard.htm
https://berloga-workshop.com/blog/146-utgarda-loki.html
Ale olbrzym nie chciał oddać niezwykłej broni za darmo. W zamian zażądał ręki Frei, co było niemożliwe, bo bogini miłości, płodności i magii nie chciała wyjść na paskudnego olbrzyma.
Konieczny był jakiś podstęp, a w tym najlepszy był Loki. Bóg oszustw i forteli wpadł na pomysł, by przebrać Thora za… pannę młodą. Thor się wzbraniał, ale w końcu zrozumiał, że nie ma innego wyjścia.
Thor został odziany w suknię wysadzaną klejnotami, słudzy obwiesili go klejnotami i założyli na szyję najcenniejszy naszyjnik Frei – Brísingamen. Następnie zasłonili srogie oblicze ślubnym welonem. Gdy wszystko było gotowe, Thor i Loki udali się do Jötunheimr i uzyskali dostęp do sali Thryma.
Wierząc, że Thor jest jego przyszłą małżonką, Thrym powitał narzeczoną w sali weselnej i ugościł jedzeniem i piciem. Thor nigdy nie słynął z umiaru, więc pożarł całego wołu, osiem łososi, po czym popił ten skromny posiłek trzema beczkami miodu pitnego.
Uznając ten apetyt za dość dziwne zjawisko dla uroczej Frei, Thrym wykrzyknął: „Któż widział kiedyś pannę młodą bardziej żarłoczną?” Nikt nie śmiał mu odpowiedzieć, że chyba coś tu jest nie tak.
W tym czasie wzbogacony procentami miód rozochocił Thryma, który podkradł się do narzeczonej, żeby dać jej niespodziewanego całusa jako zadatek ich szczęśliwego pożycia. Oczywiście gdyby zobaczył, że przyszła żona ma brodę, mógłby się zirytować, więc Loki przebrany za sługę rzucił się na pomoc oblubienicy.
Aby rozwiać podejrzenia Thryma nieco zaskoczonego wstydliwością bogini, Loki wykrzyknął, że Freja tak bardzo pragnęła znaleźć się w królestwie olbrzymów i zostać żoną wielkiego władcy Jötunheimr, że nie spała od ośmiu dni. Stąd również jej ból głowy, a zatem niechęć do pocałunków. To pochlebstwo rozwiało podejrzenia rozgrzanego Thryma.
W końcu siostra króla Jötnarów wezwała do rozpoczęcia ceremonii zaślubin. Thrym przyniósł Mjölnir i położył go Frei na kolanach, aby uświęcić tym aktem małżeństwo. Ale zamiast przysięgi małżeńskiej usłyszał zza zasłony tubalny śmiech panny młodej.
Zanim przerażony Thrym zdążył chwycić legendarną broń, Thor wstał, podniósł młot, powalił olbrzyma jednym potężnym ciosem, a potem wymordował wszystkich gości weselnych, w tym również starszą siostrę Thryma.
Mówiąc krótko, wszystko dobrze się skończyło, chociaż nie dla wszystkich.
Jeżeli uważacie, że zakończenie tej historii wcale nie jest szczęśliwe, to głównie dlatego, że macie mentalność ludzi z XXI wieku. I również z tego powodu nigdy tak naprawdę nie zrozumiemy ludzi z przebrzmiałych epok. Tak jak za kolejne dziesięć wieków nasi następcy nie będą w stanie pojąć nas. O ile jacyś będą jeszcze istnieli…
Jeśli nie masz dość to zerknij na historię o tym jak Loki został… matką – Jak Loki konia rodził – Mity Skandynawskie
Nietypowa grota była właściwie rękawicą należącą do istoty, która nazywała siebie Skirnirem. Był to olbrzym tak wielki i przerażający, że nawet Thor nie chciał go bez potrzeby niepokoić. Ale gigant okazał się łaskawy i wskazał podróżnikom kierunek na Utgard, gdzie mieli ponoć znaleźć strawę i miejsce do wypoczynku.
Okazało się, że Utgard to zamek pełen olbrzymów czekających na walkę. Skirnir co prawda ostrzegał bogów Asgardu, aby nie drażnili mieszkających w warowni olbrzymów, ale swoim zwyczajem Thor zignorował ostrzeżenie. Podobnie Loki.
Król tego szczególnego zamku, który nomen omen nazywał się Utgard-Loki, zgodził się na wizytę nieproszonych gości, ale pod warunkiem, że każdy udowodni swoją najwyższą umiejętność w jakiejś dziedzinie. Mówiąc prościej, Thor, Loki i Thajalfi musieli pokazać, że są w czymś niepokonani.
Umiejętnością Lokiego było niezwykle szybkie jedzenie, Thora – picie, a Thjalfiego – szybkość. Każdy z nich zmierzył się z przeciwnikiem z Utgardu i wszyscy ponieśli sromotną porażkę. Zanim Loki zjadł swoją część mięsa, jego przeciwnik połknął już całość, a także kości i połowę koryta.
Z kolei, gdy Thor wypił tak dużo miodu, że zdało się iż wysuszył rzekę, okazało się, że nawet nie napoczął napitku. Na koniec poległ też i Thjalfi, który przebiegł ledwo kilka kroków, a tymczasem jego przeciwnik minął już metę.
Ale wtedy Utgard-Loki ukazał swoją prawdziwą postać. Był to ów niezwykły olbrzym, który nazywał siebie Skirnirem i chciał utrzeć nosa wyniosłym bogom Asgardu. Ale Skirnir zdawał sobie sprawę, że Asowie nie wypadli sroce spod ogona i rzeczywiście mogli zdobyć się na wiele, dlatego przez cały czas oszukiwał gości.
Thor nie wiedział, że przyszło mu spróbować wypić cały ocean. Z kolei Loki mierzył się w żarłoczności z rozszalałym ogniem. Na koniec Thjalfi nie mógł wygrać wyścigu, bo musiał ścigać się z… myślą!
Zapewne oczekujecie teraz, że swoim zwyczajem wściekły Thor wziął swój młot, spędził kilka dni na wspinaczce do odległej głowy Skirnira i finalnie rozłupał mu czerep potężnym uderzeniem. Pojedynczym uderzeniem.
To byłoby w zasadzie zgodne z tradycją i wyglądało jak należy. Przecież nikt nie oczekuje, że bóg piorunów będzie walić Mjollnirem po stopach podstępnego olbrzyma. Prawdopodobnie żeby uniknąć tych komplikacji, historia kończy się inaczej. Nasza dzielna trójca nie wywiera słusznej pomsty na gigancie, bo Utgard-Loki i jego straż po prostu znikają.
Ale Skirnir nie przepadł zupełnie. Współcześnie możecie nawet wędrować po jego cielsku. Olbrzym leży na Grenlandii. Góry Skirnir to grupa nunataków, czyli szczytów wznoszących się nad powierzchnię lądolodu, otoczona zewsząd przez pokrywę lodową. Pasmo wznosi się blisko dwa kilometry nad poziom morza. Nie jest powiedziane, że kiedyś Skirnir znów nie powstanie. Czy świat zbudowany jest z ciał leżących olbrzymów? O tym możecie poczytać w tekście Przerażające mity skandynawskie
Źródło:
Daniel McCoy, Teh Viking Spirit, CreateSpace Independent Publishing Platform 2016
Sturluson Snorri, Edda – starsza i młodsza, Wydawnictwo Amoryka 2013
Thor, który często szukał wyzwań dla swojej siły, postanowił pokonać węża Midgardu. Zaczęło się od tego, że bogowie chcieli znaleźć kociołek wystarczająco duży, by uwarzyć w nim piwo dla wszystkich Asów. Siłą rzeczy musiało to być ogromne naczynie. Być może tak wielkie, że mogłyby po nim żeglować okręty wikingów.
Odpowiednich gabarytów kocioł odnalazł się w domu jednego z olbrzymów o imieniu Hymir, więc skory do przygód Thor wyruszył do sadyby giganta z rodu Jotunnów. Ale ponieważ niechęć olbrzymów do rodu Asów była równie silnia jak korzenie drzewa Yggdrasil, syn Odyna przebrał się za chłopca i dopiero pod tą postacią wszedł do położonego nad morzem domu Hymira.
Po powitaniu gospodarza, Thor zapytał, czy mógłby dołączyć do niego podczas wyprawy na ryby. Hymirowi nie spodobał się nieproszony gość i jego pomysł, ale pozwolił chłopakowi, by mu towarzyszył.
Zniechęcił się jeszcze bardziej, gdy okazało się, że „chłopiec” oderwał głowę jego cennego woła, żeby użyć jej jako przynęty. Ale olbrzym uszanował prawo gościnności, zasiadł posępny i wielki jak góra w swej łodzi, a następnie wskazał przybyszowi wiosła, z których każde mogłoby podeprzeć niebo.
Thor nie przestraszył się wyzwania. Chwycił drzewce i wiosłował ta szybko, że wkrótce ląd zniknął za widnokręgiem. Wreszcie zatrzymali się na środku oceanu. Thor umieścił głowę wołu na haczyku i zarzucił przynętę w najczarniejsza połać wód. Czekali.
Hymir złowił kilka wielorybów, gdy nagle ocean zawrzał, zakotłowało się i rozległ wielki ryk. To wąż Midgardu chwycił przynętę w swoją wielozębną paszczę. Był to sam Jörmungandr, potwór o wężowym cielsku, jedno z trzech dzieci Lokiego tak przerażające, że gdy Odyn je ujrzał je raz pierwszy, natychmiast zepchnął do oceanu w najdalsze głębiny.
Thor chwycił linę i zaczął ciągnąć potwora w stronę łodzi. Jednak krypa Hymira nie była w stanie utrzymać Thora i zaciekle walczącego Jörmungandra, więc stopy Asa przebiły się przez podłogę, a następnie uderzyły o dno oceanu. Teraz, gdy bóg piorunów stał już na twardym podłożu, zaczął co sił ciągnąć syczącego węża coraz bliżej i bliżej.
Wreszcie łeb bestii wychynął z wody tuż przy burcie, Thor chwycił swój młot i już miał zmiażdżyć czaszkę węża, kiedy przerażony Hymir złapał za nóż i przeciął nim linę. Jörmungandr natychmiast zanurzył się w bezpieczne głębiny, wywołując przy tym wielką falę.
Thor ryknął z gniewem i zanim olbrzym się zorientował, wyrzucił go za burtę, wprost w kipiel, gdzie wszelki ślad po nim zaginął. Marny los zgotował Thor swojemu kompanowi w wędkowaniu.
Thor i wąż Midgardu jeszcze się spotkają. Kiedy nadejdzie Ragnarok, Asgard strawi ogień, zgasną gwiazdy a świat zaleje ocean, Jörmungandr wyłoni się z głębin i zacznie wypluwać jad i truciznę, która pokryje ziemię i niebo. Na równinie Vigrid Thor i wąż stoczą walkę. Syn Odyna pokona potwora, ale zanim zada ostateczny cios, zostanie śmiertelnie porażony jadem węża. I po co było wpraszać się na ryby?
Źródła:
https://is.cuni.cz/studium/predmety/index.php?do=download&did=62018&kod=ARL100252
https://www.sacred-texts.com/neu/poe/poe09.htm
Zobacz dotychczasowe bluzy i koszulki inspirowane wierzeniami wikingów. Sklep Nihil Novi Censored
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook