W 1301 r. Walter Langton, biskup Coventry i Lichfield oraz wysoki urzędnik królewski, został oskarżony o stosowanie czarów i konszachty z diabłem w celu zdobycia majątku, a także zyskania przychylności króla. Proces był długi, hierarcha Kościoła mógł stracić życie. Czy spłonął na stosie?
Walter Langton był jedną z najważniejszych postaci angielskiej administracji końca XIII i początku XIV wieku. Karierę rozpoczął na dworze Edwarda I jako urzędnik. Ponieważ doskonale wywiązywał się z obowiązków, po serii awansów został mianowany królewskim skarbnikiem, a w 1296 roku został wybrany na biskupa Coventry i Lichfield.
Langton był nie tylko wysoko postawionym urzędnikiem i osobistością Kościoła. Cieszył się również przyjaźnią króla Edwarda I. Walter z Guisborough, kanonik regularny augustianów z Gisborough Priory, Yorkshire, a przede wszystkim angielski kronikarz z XIV wieku, nazwał biskupa ulubieńcem króla i zaznaczył, że Langton był osobą, która zajmowała się wszystkimi kłopotliwymi sprawami królestwa, przyćmiewając nawet kanclerza. Z kolei królowa Małgorzata zwała Langtona „prawym okiem króla”. Ale przychylność władcy i sukcesy biskupa budziły też zawiść i zazdrość.
Największym przeciwnikiem Waltera Langtona był sir John Lovetot. Nie ustalono do końca, co spowodowało śmiertelną wrogość szlachcica wobec biskup Coventry i Lichfield, ale być może pewne znaczenie miała wysoka pożyczka na prawie 1000 funtów, której sir Lovetot nie zamierzał spłacać Langtonowi. W zamian spróbował go zrujnować, oskarżając o stosowanie nikczemnych i diabolicznych środków w celu zdobycia majątku i wpływów.
Oskarżenia o czary, które miały miejsce w czternastym wieku i wcześniej, były często motywowane polityką, a nie strachem. Tak z pewnością było w przypadku biskupa Coventry i Lichfield. W lutym 1301 roku Lovetot wniósł szereg oskarżeń przeciwko Langtonowi, ale nie do władcy, który by je zapewne odrzucił, a do samego papieża. Lovetot zarzucił protegowanemu króla, że przez dwa lata, zanim został biskupem, miał romans ze swoją macochą Joanną de Brianzon. Twierdził również, że Langton pomógł udusić śpiącego w łożu ojca tylko dlatego, by kontynuować plugawy związek z macochą. Dodatkowo oskarżał Langtona o nadużywanie władzy kościelnej, handel godnościami i urzędami kościelnymi, sakramentami oraz dobrami instytucji.
Ale jego najbardziej niebezpiecznym oskarżeniem było zarzut, że Langton używał czarów, aby zdobyć władzę i wpływy. Lovetot sugerował, że biskup zawarł potajemny pakt z diabłem, często z nim rozmawiał, a nawet obłapiał i całował piekielnego pana. Obcowanie z diabłem w celu zdobycia łask było w tamtych czasach uważane za najgorszy rodzaj magii.
Ówczesny papież, Bonifacy VIII, potraktował te zarzuty bardzo poważnie i natychmiast wezwał Langtona do Rzymu na proces. Langton i Edward I podeszli do sprawy nieco bardziej swobodnie i Langton ostatecznie pojawił się w Rzymie dopiero w następnym roku. Ale kiedy już dotarł na miejsce, papież podjął natychmiastowe działania. Nakazał, aby komisja za pośrednictwem arcybiskupa w Anglii przyjrzała się zarzutom. Z pomocą zwierzchników zakonów franciszkanów i dominikanów, arcybiskup miał przesłuchać świadków, aby ustalić fakty w sprawie biskupa. Dodatkowo papież zawiesił oskarżonego w sprawowaniu wszystkich kościelnych obowiązków i nakazał czekać na wyniki prac komisji.
Niespodziewanie groźny przebieg sprawy spowodował panikę na angielskim dworze. Edward I pisał listy do wszystkich dostojników w Rzymie, którzy przyszli mu do głowy, w nadziei na uzyskanie pomocy dla swojego faworyta. Posłańcy króla odwiedzili niezliczonych urzędników rzymskich, trafili do siostrzeńca Bonifacego VIII, do innych krewnych papieża, do sekretarza głowy Kościoła, a nawet do samego papieża. Królowa również przyłączyła się do kampanii ratowania Langtona, argumentując, że całe królestwo jest zagrożone brakiem sprawnego urzędnika i obrońcy królewskiego skarbca. Papież z kolei napisał do Edwarda I z prośbą, by król nie mścił się na sprawcy całego zamieszania i oskarżenia. Król zignorował tę prośbę i kazał wtrącić do lochu zawistnego Lovetota. Następnie odpisał papieżowi, przedstawiając szlachcica jako niegodziwca, zdrajcę i cynika.
Oficjalne wsparcie Edwarda I i solidne łapówki przyniosły w końcu zamierzony efekt. Komisja zakończyła pracę w 1303 roku i żaden z zarzutów przeciwko Langtonowi nie został podtrzymany. Członkowie komisji ustalili, że wszystkie zarzuty to plotki, a większość pochodzi od rywali biskupa, zaś główne oskarżenie jest wynikiem osobistych animozji Lovetota do Langtona. Aby uniknąć wrażenia, że biskup skorzystał z nadmiernej łaski, papież nakazał mu odbyć pewną pokutę, ale potem przywrócił go na stanowisko w kościelnej hierarchii. Z kolei Edward I kazał uwolnić przetrzymywanego w lochu Lovetota. Tym razem obyło się bez stosu i nie utłuczono przy tym nawet jednej czarownicy. Jesteście zawiedzeni?
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook