Zachowana lista zakupów na dworze pierwszych Piastów, wprawdzie nie z uczty bożonarodzeniowej, daje jednak wyobrażenie jak świąteczne biesiadowanie wyglądało. Zakupiono 54 woły, 12 jeleni, 46 cieląt, 103 kg śliwek węgierskich, smalcu 158 litrów, 932 karpie. Ale Wigilia Bożego Narodzenia była w średniowieczu zwykły dniem. Kiedy zatem rozpoczynały się Święta?
Święta wyznaczał 25 grudnia, czyli dzień narodzenia Pana Jezusa, co utrzymało się w tradycji anglosaskiej. Za to ucztowanie trwało długo, bo aż do Trzech Króli, czyli 6 stycznia. Wielkie biesiady odbywały się od jednego, do drugiego krańca ówczesnego cywilizowanego świata, włącznie z Anglią. Skrupulatni kronikarze odnotowali, że król Henryk III Plantagenet (1207- 1272) zapraszał na świąteczne zabawy po tysiąc rycerzy i żeby wykarmić gości kazał zarzynać sześćset wołów. Później, już w XV wieku, gości na królewskim dworze bywało i dziesięć tysięcy, a tylko jednego dnia podczas dwunastodniowego okresu świątecznego pieczono blisko trzydzieści wołów i trzy setki owiec, nie licząc setek sztuk ptactwa.
Wigilii nie obchodzono, ale możemy przyjąć, że współczesne potrawy wigilijne z maku, miodu i mleka mają źródło w dawnych czasach, jako odbicie jeszcze wcześniejszych wierzeń słowiańskich. Wszelkiego rodzaju ziarna, siemię, zboże i właśnie mak kładziono do potraw chcąc sobie zapewnić urodzaj na przyszły rok. Zanim na polskim stole pojawił się opłatek z formie zbliżonej do obecnej zastępował go od czasów średniowiecza przaśny placek.
Ryby, tak kojarzące się z kuchnią bożonarodzeniową, wcale nie były jej wyznacznikiem. Dostęp do tego rodzaju pożywienia miał władca i jego najbliższe otoczenie oraz duchowieństwo. Świąteczne potrawy biedniejszych były skromniejsze. Gdy ryby się upowszechniły, co stało się dopiero w ciągu ostatnich dwóch, trzech stuleci, dominował śledź, a nie oczywisty dla nas karp. Ta szlachetna ryba pojawia się jednak w zachowanym menu Zygmunta II Wazy, który na celebrowanej przez siebie kolacji wigilijnej zapraszał gości do degustacji karpia, ale i potraw ze szczupaków, linów i karasi.
Z kuchni staropolskiej wywodzą się również nieodzowne podczas Świąt pierogi ruskie, z kapustą i grzybami, w których rozsmakowany był ponoć historyczny patron Polski Jacek Odrowąż (1183-1257) – dominikanin, kaznodzieja i misjonarz.
Z ciast preferowano proste w wykonaniu tarty, które podawano także z nadzieniem mięsny i warzywnym. Cukru niemal nie znano, przynajmniej jeszcze w XIV wieku, dlatego wszystko dosładzano miodem. Warto nadmienić, że pierwsi cukru posmakowali Krzyżowcy w XI wieku dzięki wyprawie do Ziemi Świętej, ale w bliższych nam geograficznie rejonach jeszcze w XVII wieku cukier uznawano za przyprawę, a faktycznie na każdym polskim stole stanął dopiero z nadejściem XX wieku.
Gdyby przyszło nam siąść do świątecznej uczty w średniowiecznych czasach, większość potraw uznalibyśmy za niezjadliwe: niedosolone, niedosłodzone, zbyt kwaśne lub zupełnie bez smaku. I nawet nie byłoby jak przepłukać gardła wodą, bo jej nie pijano z obawy przed zanieczyszczeniem. Musiałby wystarczyć kubek cienkiego, za to pełnego zanieczyszczeń piwa. Ale i tak chcielibyśmy spróbować, prawda?
Źródła:
https://www.brooklynmuseum.org/opencollection/objects/3536
https://www.metmuseum.org/blogs/metkids/2017/ancient-egypt-board-games
https://discoveringegypt.com/ancient-egyptian-game-senet/
https://historyofyesterday.com/senet-f6acbd8f109f
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook