W średniowieczu najokrutniejsza formą egzekucji było wieszanie przestępcy z psem na szyi albo wieszanie na nim psa. Stąd również występujący w języku polskim zwrot frazeologiczny „psy na kim wieszać” tj. szkalować, obmawiać kogoś. Dziś w kalendarzu przypada Dzień bez Przekleństw, ale jak wszyscy doskonale wiemy, niełatwo się powstrzymać… W dawnych wiekach nie było inaczej, ale podobnie jak i dzisiaj, przekleństwa najczęściej przybierały postać obelgi kierowanej ku konkretnej osobie lub sytuacji. Których zwrotów używano najchętniej?
Na wstępie wyjaśnijmy jeszcze rolę nieszczęsnych psów wieszanych z przestępcami. Po co i dlaczego wieszać psa ze zbirem? Otóż na starożytnym Bliskim Wschodzie, w czasach gdy nie wyhodowano jeszcze ras psów nadających się na przyjaciela, watahy półdzikich wygłodniałych psowatych oczyszczały nocą miasta z wyrzucanych odpadków. Zwierzętom rzucano również ciała martwych wrogów na pohańbienie. Znaczący jest też pewien fragment ze Starego Testamentu (2Krl 9, 36), kiedy prorok Eliasz wypowiada słowa: „Na polu Jizreel psy będą żarły ciało Izebeli” – co staje się zapowiedzą kary dla władczyni rozpowszechniającej kulty pogańskie.
W średniowieczu obelgi traktowane były bardzo poważnie, ponieważ naruszały godność lub część obywateli – oczywiście tych znaczniejszych, bo prosty ludek przeklinał aż miło. Przykłady znajdują się w najstarszej księdze wójtowskiej (1442-1443) tratującej o sprawach obywateli Krakowa.
Z dokumentów wynika, że najczęściej wyzywano się od złodziei, następne w kolejności były obelgi natury seksualnej. Pewna krakowianka usłyszała, że powinna udać się tam, „gdzie przebywają ladacznice”, innej zarzucano, że mieszka w lunaparze. Kolejna oddała sprawę pod trybunał za słowa, że jej dzieci „powinny drzeć szaty u prostytutki”. Wymieniona jedynie z imienia Agnieszka została pomówiona przez Kachnę Grificzkę o to, że „włóczy się do mnichów, aby źle z nimi czynić”, a jeszcze jedna panna ponoć „codziennie kładła się ze scholarami”. To prosta droga do powicia ‘banchartha’ czyli i współcześnie obelżywego ‘bękarta’.
Jeśli złe prowadzenie lub zarzut wątpliwego pochodzenia nie wystarczał, wysyłano kogoś „do diabła”, życzono rychłej śmierci czy pochłonięcia przez piekielne ognie. Wołano „bogdaj cię zabito”, „bogdaj mu zaległ na usta wrzód”, „bogdaj nogę przy samej przyłaziła dupie”. W staropolskim kręgu kulturowym obraźliwe mogło być wyzwanie od „Mahometa”, „psa bisurmańskiego”, „pohańca sprośnego” czy „heretyka”.
Na koniec przywołajmy naszą królową. Pierwsze dokumenty z użyciem ‘kurwy’ jako wulgaryzmu pochodzą z początku XV, a więc nasze narodowe przekleństwo jest z nami od ponad sześciuset lat! Jeśli chodzi o pochodzenie, zdania są podzielone. Oczywiście słowo może wywodzić sie od łacińskiego ‘curvus’ w znaczeniu ‘zgięty’, ‘zakrzywiony’, ale możliwe, że wzięło się od staropolskiej nazwy – ‘kur’, czyli koguta. Swoją drogą ‘kurą’ zwano dawniej kobietę trudniącą się właśnie… nierządem.
Niezależnie od wszystkiego, szczerze Wam kibicuję, abyście dzisiaj ani razu nie użyli najsłynniejszego przedstawiciela podwórkowej łaciny. Zawsze możecie spróbować z „Niech do dunder świśnie!”* Wiem, wiem… To nie ma tego ciężaru i soczystości!
* ‘Dunder’ pochodzi od niemieckiego słowa ‘donner’ oznaczającego ‘piorun, grzmot, grom’. Dawniej sam ‘dunder’ był przekleństwem.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook