Słyszeliście o ptaku zwanym Caladrius? W czasach pandemii byłby bardzo przydatny. Średniowieczne bestiariusze dostarczają nam wyczerpujących informacji o tym niezwykłym zwierzęciu. Z pism dowiadujemy się, że gdy ptak spojrzał w twarz obłożnie choremu, człowiek ów miał żyć. Gorzej, jeśli ptaszyna odwracała wzrok. Wtedy chory musiał żegnać się z ziemskim padołem. Ale śnieżnobiały zwiastun życia lub śmierci nie tylko oceniał ryzyko przeżycia. Miał też oryginalny sposób na walkę z chorobą.
Już wcześni autorzy greccy, w tym Arystoteles, opisują Caladriusa. Jest on ponoć śnieżnobiałym ptakiem zamieszkującym królewskie pałace. W starożytnej Atharwawedzie pojawia się ptak, który potrafi leczyć żółtaczkę. Z kolei w Księdze Kapłańskiej i Księdze Powtórzonego Prawa w Starym Testamencie Caladrius zajmuje miejsce na liście zwierząt nieczystych, zakazanych do spożycia przez ludzi.
Ale to wcale nie przeszkodziło mu, aby w średniowieczu został zaadoptowany przez chrześcijaństwo. Według ówczesnych Caladrius mógł bowiem przejąć dolegliwości niedomagającego delikwenta, wzlecieć ku słońcu i w jego gorących promieniach spalić chorobę bez uszczerbku dla siebie. W Kościele Katolickim symbolizował chrześcijańską metaforę Jezusa – jest czysty (cały biały) i zabiera ludzkie grzechy (jak nasza ptaszyna, która przejmuje chorobę do siebie i wznosi się do góry).
Istnieje pogląd, że starożytni nie wymyślili Caladriusa. Mieli go pod ręką, bo był to biały gołąb, ewentualnie jakiś rodzaj ptaka wodnego, na przykład czapla. Francuski historyk Louis Réau uważa, że to najprawdopodobniej sieweczka, której łacińska nazwa brzmi Charadrius.
Coś może być na rzeczy, bo jeden z największych pisarzy starożytnej Grecji, historyk, filozof-moralista oraz orator Plutarch z Cheronei zanotował: „(…) wiemy, jak często ci, którzy cierpią na żółtaczkę, leczą się patrząc na charadiusa. To małe zwierzę wydaje się być obdarzone taką naturą i charakterem, że gwałtownie przyciąga do siebie chorobę, która wymyka się z ciała chorego człowieka do jego własnego, odrywając się od jego oczu. I to jest powód, dla którego charadius nie może znieść spojrzenia na osoby chore, ani pomóc im w ogóle, ale odwraca się z zamkniętymi oczami. Nie dlatego, że ma pretensję o użycie lekarstwa, które się od niego szuka, jak niektórzy uważają, ale dlatego, że może zostać sam zraniony”.
XII-wieczny pisarz, a właściwie pierwszy anglo-normański poeta Philip de Thaun, miał inny pogląd na te sprawę. W swoim opisie niezwykłego ptaka ujawnił, że: (…) Caladrius ma taką naturę, że może uleczyć oczy przez Boską cnotę, którą posiada: jest ona w udku (…). Ptak ma niezwykłą kość: Jeśli ślepiec uzyska z niej szpik i pomaże sobie oczy, natychmiast odzyska widzenie”.
Inne źródła podają, że skuteczna kuracja lecznicza wymaga, by ptak położył dziób na ustach człowieka i wciągnął jego oddech. Nie ma też zgody, co do wielkości, bo niektórzy znawcy tematu są przekonani, że Caladrius jest wielkim ptakiem morskim.
Jeśli zatem dopadnie Was jakaś choroba, na pewno nie zaszkodzi pokazać się choćby i jakiemuś gołębiowi, nie musi być przecież od razu sieweczka. Pamiętajcie tylko żeby był biały. Co do chorób oczu, sam już wiecie, co trzeba robić. Powodzenia!
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook