Starożytni balsamiści pisali o roztartej mirrze (żywicy), którą mieszali z cynamonem i innymi wonnościami, a następnie wypełniali nimi brzuch zmarłego i zszywali. Po wyschnięciu żywica nabierała ciemnego koloru, więc rzeczywiście można było ja pomylić z bituminem, który poza mieszaniną substancji organicznych może występować np. jako asfalt naturalny.
W Europie terminu mummija używano jako określenia żywicy pochodzącej z zabalsamowanych ciał. Po pewnym czasie zaczęto tak nazywać same zwłoki – mumie. Nazwa jest wynikiem błędu średniowiecznego tłumacza dzieł arabskich, Gerarda z Cremony, który analizując stare pisma medyczne uznał, że termin mummija oznacza substancję pochodzącą „z kraju, gdzie ciała traktowane są aloesem, z którym mieszają się płyny zmarłego, przekształcając się w coś podobnego do okrętowej smoły”. Gerard pomylił bitumin – mummiję – z żywicą używaną w starożytnym Egipcie jako środek zapobiegający rozkładowi zwłok.
Na przestrzeni wieków ludzie leczyli się przykładając od ran kurczaki, smarując oparzenia guanem, zażywając na liczne schorzenia mikstury z zębów psów czy mysich miotów, dlatego przekonanie o leczniczych właściwościach starożytnych mumii nie powinno nas specjalnie dziwić. Ale popyt na ziemskie szczątki starożytnych Egipcjan był olbrzymi. Niejeden wenecki pałac powstał z zysków, które Wenecjanom przyniósł handlem mumiami, w czym wyspecjalizowali się około XIV wieku. Handlarzy było tak wielu, że zaczęło brakować „towaru”, a władający Egiptem Turcy musieli nałożyć na chodliwy artykuł wysokie cła. Do wyścigu po mumie dołączyli również Anglicy, którzy z naturalną dla siebie przebiegłością próbowali omijać obowiązkowe opłaty. Znany jest przypadek Sir Johna Sandersona, któremu w 1586 roku udało się przemycić blisko trzysta kilogramów sproszkowanych mumii (!) przekupując celników. W dokumentach przewozowych szczątki zamieniono na… suszone ryby.
Najbardziej zdumiewający jest jednak fakt, że popularność leków z mumii wcale nie zmalała na przestrzeni wieków. Nowa fala pojawiła się w XIX wieku za sprawą cudownego leku o nazwie mumio. Tajemniczy preparat z gorącego Egiptu miał być remedium na właściwie na wszystkie znane choroby, a jego receptura pozostała tajna z wyłączeniem głównego składnikiem – mumiami. Pachnące egzotyczne pastylki o czarnej barwie osiągały astronomiczne ceny, co spowodowało zalew rynku podróbkami o niejasnej zawartości. Później okazało się, że oryginałami wcale nie było lepiej. Wytwarzano je w bardzo specyficzny sposób. Handlarze po prostu mielili całe sarkofagi wraz ze zmumifikowaną zawartością, aby zwiększyć objętość „leku” i więcej zarobić.
Dziś również możecie bez problemu zakupić mumio i zastosować słynny preparat na liczne dolegliwości. Aktualnie nikt już nie zapewnia, że jednym ze składników są lecznicze egipskie mumie. Obecnie główną ingrediencją są tajemnicze „łzy skalne” z Kaukazu. Pozostawiam waszej wyobraźni, czym owe „łzy” mogą być. Na zdrowie!
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook