Musimy powiedzieć sobie wprost: Kichanie i kasłanie daje szatanowi okazję wniknięcia do ciała. Tak przynajmniej sądzono w średniowieczu.
Sytuacja robi się niewesoła, a więc i my postaramy się Wam pomóc w tym trudnym dla wszystkich okresie. W Polsce, nieszczęsnych Włoszech, czy w Niemczech, kichającemu życzy się zdrowia, ale zapewne wiecie, że obywatele Stanów Zjednoczonych albo Wielkiej Brytanii, mówią „God bless you”. Skąd w tych krajach zwyczaj „błogosławieństwa Bożego?”
Według niektórych źródeł powyższa tradycja pochodzi od Gregoriusa Magnusa, czyli papieża Grzegorza I zwanego również Wielkim, Dialogiem lub Dwojesłowem. 64. biskup Rzymu żyjący w połowie VI wieku był świadkiem epidemii dżumy, która szalała natenczas w Wiecznym Mieście. To właśnie ów święty mąż, który był zresztą pierwszym mnichem wyniesionym do godności papieskiej, zalecił mówienie, gdy ktoś kichnął: „Niech Cię Bóg błogosławi” – aby uchronić tę osobę od śmierci.
Ale Kościół Katolicki nie był w owym czasie tak silny jak obecnie, a zabobon, który często był po prostu dawnymi wierzeniami zepchniętymi na margines przez Ojca i Syna, i Ducha Świętego, bywał równie silny jak wymieniona Sancta Trinitas. Swoją drogą, przyjęcie tego dogmatu trochę czasu zabrało, bo w Trójcę Święto wierzymy oficjalnie dopiero po soborze konstantynopolitańskim z 381 roku n.e. Ale my nie o tym. Kościół Katolicki i jego słudzy potrafili po mistrzowsku oswoić dawne wierzenia, lęki i obawy.
Jednym z najbardziej znanych przesądów, o którym uważa się że pochodzi ze średniowiecza, jest wiara, że kichanie daje szatanowi możliwość wejścia do ciała, a osoba, która kichała, potrzebuje natychmiast pomocy Boga, aby wygnać sługę ciemności ze swej cielesnej powłoki. Mówiąc „Niech Cię Bóg błogosławi” powstrzymywano diabła przed wniknięciem w ciało, a tym samym zapewniano bezpieczeństwo osoby, która kichnęła.
W dawnych czasach kichanie w ogóle było dość tajemniczym procederem, bo przecież nie wiedziano, skąd się bierze i co oznacza. Uważano na przykład, że lotna dusza zamieszkuje głowę, a podczas kichania może wylecieć przez nos. I znowu potrzebne było błogosławieństwie Pana w niebiesiech, którego Hiszpanie przywoływali krótkim: „Jesus!”. Jeśli rozległo się drugie i trzecie kichnięcie, to należało zakrzyknąć „Maria!” za drugim i „y Jose!”, czyli Józef, za trzecim. Źródła nie mówią nic o czwartym i kolejnych kichnięciach.
Nie odsuwajmy się więc od prychających i kichających ludzi (chociaż nie zalecam również przysuwać się na bliżej niż trzy metry), ale zakrzyknijmy po polsku „na zdrowie!” lub hiszpańskim sposobem wezwijmy Jezusa, Marię i Józefa na dokładkę. Może to specjalnie nie pomoże, ale nie powinno zaszkodzić!
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook