Co łączy egipskie mumie i średniowiecze? Dziś zabalsamowane ciała z czasów faraonów są znajdowane bardzo rzadko między innymi dlatego, że ludzie w średnich wiekach je po prostu zjedli lub zużyli do innych, medycznych celów.
Sproszkowane mumie stosował choćby król Francji Franciszek I Walezjusz, ale na aptekarskie półki egipskie mumie trafiły ponoć za sprawą El-Magara, dwunastowiecznego lekarza z Aleksandrii. Co najciekawsze, przekonanie o leczniczych właściwości mumii powstało z powodu nieporozumienia. Otóż sczerniałe egipskie mumie przypominały substancję zwaną mummija, którą znamy jako bitumin – czyli czarny, lepki związek będący mieszaniną frakcji organicznych. Do tej grupy zaliczamy między innymi asfalt naturalny.
Pomyłka sprawiła, że przez wieki odbywało się prawdziwe polowanie na egipskie mumie, z których później przygotowywano najróżniejsze medykamenty.
Do spożycia w formie lekarstwa należało mumię zmielić i dodać zioła, na przykład czarny bez, majeranek lub tymianek. Wspomniany Franciszek I Walezjusz preferował mieloną mumię z rabarbarem. Wykonanie maści było nieco trudniejsze – należało wpierw resztki ciała wygotować, żeby wydobyć tłuszcz, na bazie którego przygotowywano medykamenty.
Popyt na mumie nie skończył się wraz ze średniowieczem. Proceder właściwie się nasilił, pojawiły nowe receptury i leki, niekoniecznie związane z oryginalnymi, egipskimi mumiami. Żyjący w XVII wieku angielski król Karol II cenił sobie zdrowy napitek na bazie alkoholu i zmiażdżonych ludzkich czaszek. Podobno napój był słony, ale ożywczy. Właściwie do dziś przyrządzamy leczniczy wywar z kości, ścięgien i chrząstek, ale już nie pozyskujemy ingrediencji z ludzkich resztek, lecz zwierzęcych. Ktoś żałuje?
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook