Germanie uważali, że gwałt stanowi jedną z trzech form ślubu. Porwania młodych, a najlepiej jeszcze majętnych panien zdarzały się w ciemnych wiekach bardzo często. Nawet Kościół przymykał oko na ten proceder, pilnując jedynie, aby sponiewierana i nierzadko zgwałcona panna została przez swego przymusowego kochanka poślubiona. Według praw skodyfikowanych przez papieża Innocentego III porwanie i zniewolenie kobiety nie mogło być karane skoro mężczyzna kierował się pragnieniem zawiązania węzła małżeńskiego, tak miłego Panu Bogu.
Innocenty III nie wymyślał prawa na nowo. Żyjący wiek wcześniej Gracjan z Bolonii, zwany ojcem prawa kanonicznego, napisał, że słusznym jest od zniewolonej i zgwałconej panny wydobyć zgodę, porywaczowi wyznaczyć pokutę i to w zasadzie wystarczy, aby oddać kobietę oprawcy – oczywiście z rygorem ślubu. Jakimi sposobami uzyskiwano zgodę porwanej, łatwo się domyślić, tym bardziej, że była przecież uwięziona i pozbawiona opieki rodzinny, skazana na łaskę i niełaskę swojego „adoratora”.
Gwałt nie był konieczny, ale dochodziło do niego z kilku ważnych dla porywacza powodów. Po pierwsze zniewolona dama traciła cześć i honor, stawała się bezwartościowa dla swojego rodu. Nie można było jej wydać za mąż, była żywym dowodem porażki ojca i braci, którzy nie zapewnili jej bezpieczeństwa i nie upilnowali. Jeśli nie nosiła na twarzy i ciele śladów brutalności porywacza, nie było również pewności, czy rzeczywiście była mu niechętna. Jeśli nie walczyła wystarczająco zaciekle, może chciała zostać uprowadzona? Dla porywacza pozbawienie czci majętnej ofiary stanowiło też pewniejszy sposób na przejęcie należnego jej majątku, a jeśli była wyższego stanu, podniesienie statusu przymusowego małżonka.
Warto dopowiedzieć, że sam gwałt bez obietnicy zawiązania węzła małżeńskiego, był traktowany o wiele surowiej. Zniewolenie szlachcianki przez szlachcica groził karą w wysokości 50 grzywien, co mogło oznaczać w zasadzie konfiskatę majątku. A jeśli na szlachetnie urodzoną damę zasadził się zwykły chłop, mógł nawet stracić życie, przynajmniej według średniowiecznego prawa mazowieckiego. Bardziej pragmatyczni Prusowie przyjmowali okoliczności łagodzące dla gwałciciela, które sprecyzowali w zbiorze pruskiego prawa zwyczajowego: „Jeśli zaś pójdzie sama córka na pole albo do lasu po jabłka, albo po inne rzeczy i zostanie zgwałcona, za to się płaci karę trzysta, ponieważ nie powinna tak [sama] chodzić.”
Czy rodzina uprowadzonej i sponiewieranej córki miała jakieś możliwości działania? Kwestie te regulują na przykład statuty króla Kazimierza, wedle których dopuszczalna jest zemsta, ale ze wskazaniem, aby dotyczyła samego sprawcy i nie prowadziła do wszczynania wojen domowych z powodu tak „drobnego incydentu”. Zagrożone porwaniem i przymusowym zamążpójściem nie były tylko szlachcianki, ale nawet księżniczki. Mazowiecki książę z dynastii Piastów – Siemowit IV (1352-1426) aspirujący do królewskiej korony, umyślił sobie, że zostanie królem Polski przez porwanie i poślubienie Jadwigi – spadkobierczyni polskiej korony.
Sprawa była poważna, bo Siemowit IV miał nieoficjalną zgodę i poparcie arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzanta, który zresztą zaproponował kandydaturę księcia mazowieckiego na króla Polski po śmierci Ludwika Węgierskiego. Nie wiadomo jak potoczyłaby się historia, gdyby nie panowie małopolscy, którzy zwiedzieli się o zamyśle księcia i zamknęli Wawel przed ludźmi Bodzanty, wśród których ukrywał się Siemowit. Ostrzeżono też królewnę, przebywającą jeszcze na dworze matki (Elżbiety Bośniaczki – wdowy po Ludwiku), aby pozostała na miejscu do czasu zażegnania niebezpieczeństwa porwania. Siemowit w końcu odstąpił, a później poślubił księżniczkę litewską Aleksandrę Olgierdównę, z którą doczekał się pięciu synów i siedmiu córek. Jednej z nich dał na imię… Jadwiga.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook