Wikingowie nie wygrywali wszystkich bitew, ale byli bardzo skuteczni. Dlaczego?
W rzeczywistości źródła dokumentują również, jak najeźdźcy ponosili poważne straty i doznawali widowiskowych porażek podczas rajdów na obce królestwa i terytoria. Świadczą o tym m.in. znajdowane po dziś dzień masowe groby skandynawskich wojowników, ofiar nieudanych podbojów.
Nie ma jednak wątpliwości, że odnosili sukcesy w większości swoich przedsięwzięć. Świadczą o tym skarby z klasztorów, wiosek, a nawet dużych miast, które przetrwały wieki i współcześnie możemy podziwiać je w muzeach Szwecji, Danii czy Norwegii.
Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy była niezwykła mobilność wikingów. Byli po prostu eksperci od elementu zaskoczenia. Ich długie okręty – o charakterystycznym nisko zanurzonym kadłubie – umożliwiały przeprawę przez Morze Północne i żeglugę po licznych rzekach Europy, a także pojawienie się znikąd lub ominięcie wrogich sił lądowych. Wykazywali się też niezwykłą pomysłowością, nieobca im była sztuka kamuflażu. Historyk Andrieu – Guitrancourt zanotował: „Wiking maskuje swe statki zielonymi liśćmi, czy wręcz całymi konarami drzew. Tarcze i zbroje pokrywa błotem. Nie cofa się przed przebraniem za mnicha, czy nawet za kobietę, udaje chrześcijanina, aby tylko uzyskać wstęp za mury miasta które chce zdobyć”.
Tak właśnie stało się w Lindisfarne w 793 r. n.e. kiedy wikingowie napadli na klasztor na małej wyspie blisko wybrzeży północno-wschodniej Anglii. Kronika anglosaska opisuje ten skromny w gruncie rzeczy najazd wyjątkowo barwnie: […] W roku ukazały się przerażające znaki nad Northumbrią, które mocno przestraszyły mieszkańców. Były to wielkie wiry powietrzne i pioruny, a w powietrzu widziano plujące ogniem smoki. Wkrótce po tych znakach nastąpił wielki głód, a nieco później, w tym samym roku, napady pogan zniszczyły w straszliwy sposób Bogu poświęcony kościół na Lindisfarne, siejąc mord i rabunek. […]
Złupienie klasztoru w Lindisfarne, które miało miejsce 8 czerwca 793 roku, historycy uznali za początek ery napadów i zagrożenia najazdami wikingów dla europejskich krajów. Celem rajdów w większości były klasztory, kościoły, opactwa, wielkie ośrodki handlowe i miasta, czyli wszystkie te miejsca, gdzie przy niewielkim oporze można było zdobyć pokaźne łupy. Taki stan rzeczy trwał w historii wikingów przez ponad 300 lat. Najazdy zdarzały się co prawda jeszcze w XII wieku, miały one jednak wówczas zupełnie odmienny charakter.
Skuteczność skandynawskich wojowników wynikała również z rozległej sieci kontaktów, która pozwalała im uderzać dokładnie wtedy, gdy skarby i spichlerze były pełne, a opór minimalny. Wikingowie często wiedzieli, gdzie i kiedy wielkie masy ludzi zbierają się na targach. Jednym z przykładów jest najazd na Nantes w 843 roku.
Obecnie Nantes to miasto w zachodniej Francji, port nad Loarą, a niegdyś historyczna, kwitnąca stolica Bretanii. Każdego roku w wigilię św. Jana do Nantes przybywali z daleka masy ludzi, by uczcić Jana Chrzciciela. Wikingowie obserwowali tereny znajdujące się w ich zasięgu. Następnie czekali na odpowiedni moment, aby uderzyć, a w przypadku Nantes najprawdopodobniej zawarli również sojusz z frankijskim hrabią, który chciał zabezpieczyć miasto dla siebie.
Nantes było wielkie jak na ówczesne standardy, a więc 24 czerwca 843 roku blisko siedem dziesiątek okrętów rzuciło kotwice w pobliżu miasta. Wikingowie wdarli się do katedry podczas mszy i na miejscu ubili biskupa, księży, a katedrę podpalili. Potem splądrowali miasto i bez litości potraktowali jego mieszkańców. To nie było zresztą największy z ich wyczynów. Dwa lata później dostali się Sekwaną do… Paryża. Z kolei miasto Tours splądrowali aż siedem razy. Tylko w jednym stuleciu, i to wyłącznie we Francji, dokonali 47 wielkich, dobrze zorganizowanych, przerażająco skutecznych najazdów.
Źródła:
https://www.britannica.com/topic/Viking-people
https://thewildpeak.wordpress.com/2014/03/12/the-viking-sack-of-nantes/
https://www.livescience.com/lindisfarne.html
https://www.lifeinnorway.net/lindisfarne-viking-raid/
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook