Historyczne pochodzenie tego powiedzenia nie znaczy wcale, że obrzucony tą obelgą osobnik upił się jak przysłowiowe zwierzę, do tego pochodzące z mało szlachetnej rodziny. Wręcz przeciwnie! Von Schweinichen (pol. Świnkowie) to śląski ród szlachecki osiadły od XII wieku na zamku Świny koło Bolkowa (według legend rodowych nawet od VIII wieku). Nie zostało dowiedzione czy ród został osadzony w Świnach przez Bolka Srogiego, czy może podporządkował się Piastom po zajęciu Śląska przez Mieszka I, ale pewne jest, że występuje w dokumentach pochodzących już z 1288 roku.
Historia rodu Świnków nadaje się na kolejne dwieście pięćdziesiąt odcinków „Korony Królów” z tym zastrzeżeniem, że za serię zabrałby się Netflix albo HBO a nie TVP, a gdyby sagę rodu Świnków znał George R.R. Martin, to w ogóle nie napisałby „Gry o tron”, bo by stwierdził, że ktoś zrobił to już wcześniej. Mówiąc krótko, ród Świnków znany był wszem i wobec, chociaż nie tylko ze swych osiągnięć, intryg, wzlotów i upadków, ale również, a może i bardziej, z organizacji pijackich turniejów, libacji i ucz na zamku w Świnach. Swego czasu było o nich na tyle głośno, że przeszły do historii i zapamiętano je właśnie w formie powiedzenia „Pijany jak świnia”.
Świnkowie lubowali się w przednich napitkach, ale to wino stawiali ponad inne płyny z procentami. Wielowiekowa tradycja spożywania alkoholi w ilościach hurtowych sprawiła, że Świnkowie wytworzyli wysoką jak mury ich zamku odporność na pomniejsze ilości win. Oczywiście pomniejsze w ich skali.
Na przykład o Henricusie de Swyn mówiono, że nigdy nie został pokonany ani za pomocą miecza, ani kopii. Powalić mogli go tylko karczmarze serwujący mu wino beczkami. Henricus w ogóle był niezwykle malowniczą postacią. Zaufany dwóch książąt: Bolka I Srogiego i Bolka II Ziębickiego, brał udział w wyprawie krzyżowej na Rodos w 1323 roku.
Ale to nie Henricus, a jeden z jego potomków, Jerzy von Schweinichen, został protoplastą legendy.
Pan na zamku w Świnach założył się z polskim szlachcicem o to, kto więcej wina wypije i pod stół nie padnie. Von Schweinichen postawił 1000 dukatów, a szlachci karetę zaprzężoną w sześć koni. Kiedy obaj mieli już za sobą po dwadzieścia butli wina, von Schweinichen wstał i zawołał na służbę, aby mu przyniesiono cebra do pojenia koni. Gdy naczynie dostarczono, napełnił je winem i wypił zawartość za jednym zamachem. Podobno na ten widok Polakowi flasza wypadła z dłoni. Nie odezwał się już słowem i chwiejąc się wyszedł z zamku w asyście odprowadzającego go pewnym krokiem gospodarza.
Co najciekawsze, zamiłowanie von Schweinichenów do wina szło w parze z ich długowiecznością. Matuzalem rodu, żyjący w XV wieku Burgmann von Schweinichen, dożył nawet 110 lat, a zmarł nie ze starości, czy przepicia, ale powikłań po grypie. No to na zdrowie!
Poznaj średniowieczną metodę na kaca:
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook