W naszych wyobrażeniach wikingowie to potężnej postury wojownicy o surowych obliczach, w nieodłącznych, stalowych hełmach ozdobionych wielkimi rogami. Rzeczywistość była mniej malownicza. Hełmy były wykonane ze… skóry, a rogów w ogóle nie było.
Stalowy hełm nie był tani, dlatego nosili go raczej konungowie, jarlowie i najważniejsi wojownicy, których stać był na ten zbytek. Zwykły woj miał za ochronę skórzaną czapę lub kapelusz, a bywało, że tylko lniany kaptur. Z oczywistych powodów tego typu nakrycia nie zachowały się wcale. Skąd zatem wiadomo, jak wyglądał wikiński hełm?
W całej Skandynawii znaleziono tylko jeden kompletny egzemplarz z okresu wikingów! Stosunkowo dobrze zachowany hełm z okularami (ochraniały oczy i nos) datowanym na 880 rok, został odkryty w Norwegii w miejscowości Gjermundbu. Bardziej przypomina garnek i na pewno nie miał rogów. Skąd wziął się mit o tej srogiej ozdobie, która z praktycznego punktu widzenia byłaby w walce tylko utrudnieniem i przeszkodą? Otóż w skandynawskich muzeach rzeczywiście znajdują się hełmy z rogami, które doskonale pasują do naszych wyobrażeń. Jest tylko jedno „ale”. Nie maja nic wspólnego z wikingami, bo pochodzą z dużo wcześniejszej epoki żelaza.
Czy istnieją jakieś inne dowody na istnienie hełmów z rogami? Zasadniczo tak. Chodzi o tkaninę z Oseberg, która powstała na terenie Norwegii w IX wieku, czyli na początku ekspansji Waregów (tak wikingów nazywali Słowianie i Grecy). Tkaninę odnaleziono na wikińskiej łodzi odkrytej przypadkowo w 1903 roku na farmie Oseberg w Slagen. Swoją drogą, dębowa łódź z ozdobnym galionem w kształcie smoczej głowy doskonale się zachowała i wystawiona jest obecnie na stałej ekspozycji w Oslo. Wspomniana tkanina, a właściwie tapiseria, przedstawia prawdopodobnie orszak żałobników, natomiast jedna z postaci ma na głowie hełm zwieńczony rogami. Ale historycy uważają, że to rodzaj szamana prowadzącego procesję, a więc specyficzna ozdoba hełmu nie ma nic wspólnego z morskimi obieżyświatami i rozbójnikami.
Drugi ślad rogów na hełmach wikingów wiąże się z zajęciem klasztoru w Lindisfarne (który możecie znać z filmu „Matnia” Romana Polańskiego). Wikingowie splądrowali i spalili klasztor znajdujący się u północno-wschodnich wybrzeży Anglii w 793 roku, a najazd został szczegółowo opisany w słynnej Kronice anglosaskiej z końca IX wieku, czyli zbiorze roczników przedstawiających dzieje anglosaskiej Brytanii. Mnisi „dorobili” w swojej relacji wikińskim wojownikom szatańskie rogi, które utrwaliły się później w przekazach.
Epoka Wikingów nie trwała długo, ledwie od około 800 roku naszej ery, do 1066 roku, kiedy to w bitwie pod Stamford Bridge zginął król Norwegii Harald III Srogi, zwany również „ostatnim wikingiem”. W stosunkowo krótkim okresie dokonali jednak niezwykłych podbojów, założyli wiele osad i osiedli, a w północnej Francji stworzyli nawet własne państwo, które przetrwało trzy wieki. W szczytowym okresie swej potęgi panowali również nad niemal całym terytorium Anglii! Nie wyglądali jednak tak srogo, jak na przedstawieniach artystów, choćby Gustava Malströma, który zilustrował islandzką „Sagę o Fridthjofie”.
Chociaż może i oblicza wysmagane morskim wiatrem bywały groźnie, tyle że kryły się zazwyczaj pod skórzanymi czapeczkami i kapeluszami, a jeśli już trafił się jakiś stalowy hełm, to najczęściej był to szyszak o szpiczastej konstrukcji i bez legendarnych rogów. Trochę szkoda.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook