Chlodwig to bardzo ciekawa postać i nieodrodny przedstawiciel swojej epoki. Pochodzący z dynastii Merowingów władca przeniósł w 508 roku stolicę do Paryża, ale jego życiowym idée fixe było zjednoczenie wszystkich Franków pod swoim panowaniem. W tym celu musiał oczywiście pozbyć się wodzów poszczególnych plemion frankońskich, a metody jakich się imał raczej nie przypadną Wam do gustu…
Pewnego krewniaka, Chlodericha, syna Sigeberta z Kolonii, namówił, aby zamordował ojca, który był już stary i kulawy. Obiecał mu również, że pomoże w przejęciu spuścizny. Chloderichowi śpieszno było do korony, a ponieważ ojciec jakoś nie chciał sam przenieść się na tamten świat, nasłał na niego zabójcę, który zasztyletował Sigeberta odpoczywającego w namiocie w lesie niedaleko Kolonii.
Po morderstwie i przejęciu władzy, Chloderich zawiadomił potężniejszego krewniaka o udanym załatwieniu sprawy i zaprosił posłów Chlodwiga, żeby wybrali sobie ze skarbów ojca podarunki dla władcy. Chlodwig odpowiedział, że za swe rady i wstawiennictwo niczego od ulubionego krewnego nie oczekuje, ale młody władca może pokazać posłom swe skarby. Tak się stało. Posłowie przybyli, przynieśli pozdrowienia i gratulacje, jedli i pili na wydanej na tę okoliczność uczcie.
Po zabawie świeżo upieczony król zaprosił posłów do skarbca, gdzie otworzył wielką skrzynię pełną złotych monet. Kiedy się napatrzyli, jeden z gości poprosił Chlodericha, żeby wyciągnął i pokazał im z bliska garść błyszczących monet. Gdy król się pochylił nad skrzynią, przyjazny poseł sięgnął po topór i… odrąbał władcy głowę.
Na wieść o śmierci młodego króla Chlodwig natychmiast przybył do Kolonii i przed ludem ogłosił, że Chlodericha zabił niezidentyfikowany morderca, natomiast on sam jest oczywiście niewinny, bo przecież nie przelałby rodzinnej krwi. Jednocześnie zaproponował, że weźmie na sobie niełatwy obowiązek władzy i rządzenia, żeby zachować spokój i zapewnić dobrobyt w dziedzinie nieodżałowanego Chlodericha.
Na tak piękne słowa tłum zaczął wiwatować, chwycił Chlodwiga i uniósł na tarczach, a potem ogłosił królem. W bajkach pewnie pojawiłby się jakiś zabiedzony chłopaczek, wyszarpnął ze skały miecz, a potem okazałoby się, że to wychowany w lesie, zaginiony w dzieciństwie syn Sigeberta. Oczywiście sprawiedliwości stałoby się zadość, niecne sprawki Chlodwiga wyszły na wierzch, a on został ubity przez prawowitego spadkobiercę korony, albo chociaż zamknięty w lochu do końca swych dni.
Nic z tego! Szyta grubymi nićmi intryga Chlodwiga zapewniła mu panowanie nad ziemiami krewniaka, a gdy tylko się umocnił, zajął się kolejnymi władcami, którzy stali mu na drodze. Ale o tym już następnym razem.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook