Ojciec chemii, Rober Boyle, radził pacjentom, aby małymi łykami pili każdego ranka własną urynę, najlepiej gdy „jest jeszcze ciepła”. Żyjący w tym samym czasie Thomas Willis – angielski lekarz anatom i zarazem jeden z twórców neurologii, profesor uniwersytetu w Oksfordzie, zalecił młodej szlachciance picie ciepłego moczu na zgagę i refluks. We Francji roku 1671 chemik Matte la Faveur zbierał ogromne ilości moczu dzieci, a konkretnie „około sześćdziesięciu litrów od małych dzieci, które piją bardzo mało wina”, aby finalnie uzyskać z niego sole trzeźwiące. Z kolei w 1666 roku lekarz George Thomson zalecał urynę przeciwko zarazie.
Jeśli temat Was zainteresował, nie musicie wcale zgłębiać średniowiecznych tekstów, o nie. Współcześnie poszliśmy znacznie dalej w tym temacie. Harald Tietze, australijski autor książki „Mocz: święta woda” (ang. „Urine: the Holy Water”) i dwukrotny wykładowca na Światowym Kongresie Urynoterapii, powiada: „Wierzę, że mocz może też być odpowiedzią na wirus Ebola!” Kurtyna.
Gdy jutro rano wstaniecie i przypadkiem poczujecie drapanie w gardle, być może postanowicie złagodzić nieprzyjemne objawy starą, sprawdzoną metodą. Bez obaw o sztuczne barwniki, konserwanty i inne chemiczne dodatki. Harald Tietze na pewny by klaskał.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook