Ponieważ zbliżają się Święta powinniśmy Was ostrzec. Otóż jeśli bliskie są Wam ideały średniowiecza, powinniście pamiętać, że prastara czynność, przyjemna zresztą, której dwoje ludzi oddaje się w zaciszu alkowy, był w wiekach średnich na cenzurowanym. Co to ma wspólnego ze Świętami? O tym za chwilę.
Nie chodzi tylko o unikanie zbytniej przyjemności i ograniczenie aktu do czystej prokreacji w pozycji zwanej misjonarską. Religia miała o wiele więcej nakazów i zakazów. Dziś na przykład moglibyście zlec ze sobą, bo grzech byłby wówczas, gdybyście zrobili to w niedzielę, piątek albo sobotę. Seks był też wykluczony z samego rana, a już pewną drogą do piekielnej otchłani było spółkowanie w okresie różnych świąt np. Adwentu, postu, Wielkiego Tygodnia, Wielkanocy i innych uroczystości. Diabeł czaił się na takich zbereźników i zabierał ich ze sobą.
Gdyby policzyć zostaje zatem niewiele dni, kiedy można było oddać się rozkoszy, chociaż tej przecież należało unikać, a do sprośności zaliczano na przykład pieszczoty czy intensywne pocałunki. Nieprzypadkowo czart na malowidłach miał długi, czerwony jęzor.
Każdy grzech był rozliczany w konfesjonale, a pokuty srogie. Niektóre możemy znaleźć w dziele o nazwie Paenitentiale Theodori przypisywanemu Teodorowi z Tarsu, ósmemu arcybiskupowi Canterbury.
Na przykład za grzech z samym sobą mężczyzna musiał pościć przez 20 dni lub poddać się biczowaniu. Kobiecy onanizm był karany jeszcze srożej, bo aż pięcioma latami postu. Najgorzej mieli jednak cudzołożnicy, którzy przyłapani, mogli zostać oboje zabici. Po ukatrupieniu parki, prawowity małżonek mógł z czystym sumieniem zawrzeć kolejne małżeństwo.
Ale co to właściwie znaczy, że cudzołożyli? Niekoniecznie to samo co dziś. Do zabicia domniemanych kochanków wystarczył fakt, że kobieta i mężczyzna przebywali razem w tym samym pomieszczeniu. Ale była też druga strona medalu, na przykład instytucja „przypłotnicy”. O tym jednak następnym razem.
Komentarze: 0
Logowanie:
Facebook